Korona Ziemi trafi do wesołego miasteczka
Zawoja znów pozostanie wioską gdzieś przy drodze odbijającej od trasy wiodącej ze Śląska do Zakopanego. Znika stąd także Centrum Górskie Korona Ziemi.
Tego pomysłu jest mi zwyczajnie żal. Centrum Górskie Korona Ziemi zniknie z Zawoi. O jej powstawaniu pisałem kilka razy nie tylko w Tygodniku Podhalańskim, ale także tu, na blogu (Korona dla wytrwałych, Zawoja i jej pępek świata).
Od początku pomysł budził dobre skojarzenia.
Młodość
Robili go ludzie, którzy nie mieli obaw przed szarpnięciem się z motyką na księżyc. Nie przyjmowali do wiadomości, że są rzeczy, których zrobić się nie da. Nie udało się pozyskać środków unijnych, bo urzędnicy zastopowali dotację na ostatniej prostej czepiając się bzdurnego pretekstu. Pomysłodawcy Korony poszukali innej drogi.
Operatywność
Nie da się drzwiami, wejdź oknem – mawia porzekadło. I skoro na pomysł wypiął się urząd marszałkowski, to trzeba było poszukać sponsora. Przypominam sobie spotkanie, na które zostałem zaproszony jako jedyny dziennikarz. To było podpisanie umowy konsorcjum, w którym udziałowcami były cztery nasze, górskie gminy oraz słowacki Tatra Mountains Resort. Chodziło wówczas o zakup Polskich Kolei Linowych. Z transakcji potem i tak nic nie wyszło – oferta konsorcjum choć wydawała się najpoważniejsza, została odrzucona z nie do końca jasnych powodów.
Kasprowy w obronie przed obcym, czyli słowackim kapitałem nabyła spółka podtatrzańskich samorządów za pieniądze funduszu inwestycyjnego. Tym sposobem PKL został kupiony za dutki z Luksemburga i teraz samorządowcy tych samych gmin krzyczą o konieczności anulowania umowy.
Ale owo wieczorne podpisanie dokumentów w Zawoi miało jeszcze jeden punkt. Przy bocznym stoliku, ówczesny wójt Tadeusz Chowaniak przypieczętował umowę z Bohusem Hlavatym, prezesem TMR-u na budowę Centrum Górskiego Korona Ziemi.
Nie dało się z unijne – udało się za słowackie euro.
Ucieranie nosa
Pomysł z Koroną Ziemi nie był nowy. Naturalnym miejscem dla ekspozycji najwyższych gór świata wydawało się miasto u stóp najwyższych gór Polski. Tyle, że zainteresowania w Zakopanem nie było. Chętna była Zawoja więc tam w końcu Korona stanęła. I przyciągnęła w swe progi środowisko nie tylko polskich, ale i światowych himalaistów.
Przyjechali na otwarcie, przyjeżdżali na spotkania i odczyty. Ale przyjeżdżać już nie będą. Bo historia Centrum Górskiego Korony Ziemi dobiega właśnie końca. Kto chce jeszcze zdążyć – ma czas do wiosny. Od kwietnia bowiem makiety najwyższych gór świata trafią do… wesołego miasteczka w Chorzowie. Jego właścicielem także jest TMR.
Zwyciężył biznes.
Centrum przyciągnęło za mało odwiedzających, a ci zapłacili za mało, by opłacało się ośrodek utrzymywać.
Przedstawiciele większościowego udziałowca czyli TMR-u, który Koronę wzniósł – doprowadzili do swoistej detronizacji. Przewrót się dokonał i to bez jednego wystrzału. Marcin Pająk, nowy wójt Zawoi mającej minimalny pakiet udziałów – jak sam przyznał – mógł jedynie potupać nogami. Decyzja zapadła gdzie indziej. Teraz może jedynie pośredniczyć w znalezieniu chętnego do wynajęcia bądź zakupu budynku Korony Ziemi. Być może uda się do tego przekonać władze Babiogórskiego Parku Narodowego.
Bez tupania nogami
A mi jest żal nie tylko samego pomysłu. Żal Zawoi, która mogła skorzystać na Koronie przede wszystkim wizerunkowo. Jeśli tu miało być archiwum i muzeum polskiego alpinizmu i himalaizmu, to – siłą rzeczy – wieś pojawiałaby się często w medialnych doniesieniach.
Trudno sobie wyobrazić, by teraz miejsce spotkań ludzi gór mieściło się w wesołym miasteczku. Jakoś to mało śmieszne.
A Zawoja? Coraz bardziej będzie wioską jedynie miłośników Babiej Góry. Pozostali będą co najwyżej orientować się, że to gdzieś przy drodze odbijającej od drogi wiodącej ze Śląska do Zakopanego.
Szkoda, że nikt o Koronę Ziemi nie powalczył.