Dwa dni za kierownicą Grandlanda X

Frajda z jazdy, wygoda, dynamiczne przyspieszenie, bezszelestny automat – dwa dni za kierownicą Grandlanda X to radość, uśmiech i trzy punkty karne.
Cieszy mnie każda jazda za kierownicą samochodu. Zwykle jednak w miarę przejechanych kilometrów zaczynam dostrzegać kolejne wady danego modelu. Ale nie tym razem. Samochód prosto z nowotarskiego salonu Marimex potrafi oczarować.
Jak w salonie
Wewnątrz Opla Grandlanda X czuję się jak w domu. Szczególnie gdy wieczorem nastrojowe podświetlenie na drzwiach bocznych przenosi mnie myślami na wygodną kanapę przed telewizorem. Tyle, że zamiast filmu z zaciekawieniem spoglądam na obraz za szybą wycinany z otoczenia jasnym blaskiem ledowych reflektorów adaptacyjnych AFL. Są świetne, doskonale oświetlając pole przed samochodem jak i doświetlając zakręty. System sam dobiera też odpowiedni rodzaj świateł, więc wsiadając do samochodu nie muszę się martwić, że w pogodny dzień zatrzyma mnie policja.

Nie za daleko od szosy
Jednak zostawmy na chwilę doznania i emocje jakie budzi wnętrze nowego opla. Grandland X to największy SUV marki. Stworzony jednak bardziej jako samochód wszechstronnie użyteczny i wygodny niż pożeracz terenowych nierówności. Stąd jazda za kierownicą Grandlanda X na autostradzie to pasmo przyjemności porównywalne do miękkiego stylu aut francuskich. Ale nie ma co się dziwić – wszak Opel to własność francuskiego koncernu PSG. Pod maską znajdziemy wiele rozwiązań znad Sekwany z silnikiem włącznie. Jak to SUV – Grandlander wyjedzie także poza asfalt. Choć nawet za dopłatą nie znajdziemy tu napędu na cztery koła. Jest za to elektroniczny system IntelliGrip, który ma tak dobrać rozłożenie sił na osi, by samochód spokojnie pokonał także śnieg, piasek czy błoto. Wystarczy przekręcić pokaźną gałkę na środkowym panelu, by dobrać odpowiedni tryb.

Próba z całorocznymi oponami
Co ciekawe, na koła Grandlanda, którego dane mi było testować, założone zostały opony całoroczne. W zestawieniu z elektroniką mają się spisać wystarczająco nawet na podhalańskich nawierzchniach. Jak będzie – zobaczymy, gdy śnieg spadnie. Ja pokonuję swoje prawie 1000 km
za kierownicą Grandlanda X podczas doskonałej, wiosennej pogody. Mogę więc co najwyżej zjechać z trasy i spróbować jazdy po niezbyt głębokim piasku. Przyznaję od razu – potraktowałem SUV-a z należną mu dbałością nie próbując nawet grzebać się w trudniejszym terenie. Nie będą się więc wypowiadać na temat skuteczności działania IntelliGrip. W moim przypadku, na piaszczystej drodze trudno było mieć jakiekolwiek zastrzeżenia.
Grandland X 1,6 turbo to przede wszystkim przyjemność z jazdy i możliwość poruszania się w lekkim terenie. Oczywiście tego modelu nie polecam, by próbować wdrapać się Golgotką do bacówki na Sralówkach. Ale na działkę za miastem – wystarczy jak najbardziej.

Za kierownicą Grandlanda X – wolniej kolego
Prawdziwym żywiołem Grandlanda jest jednak szosa, a szczególnie ta szybkiego ruchu. Tym bardziej, że wersja, którą prowadzę wyposażona została w turbodoładowany silnik o pojemności 1,6 litra i mocy 180 koni. Jeśli dodać do tego 8 stopniową automatyczną skrzynię biegów to… nieszczęście gotowe. Nie, żeby to połączenie miało wady. Przeciwnie. Biegi zmieniają się praktycznie niezauważalnie. Nie da się wyczuć ani usłyszeć, żadnego klikania, jedynie na wyświetlaczu zauważymy kolejny numer przy literce D pokazujący aktualne przełożenie. Wysoki numerek może budzić uzasadnione podejrzenie przekroczenia prędkości. Warto więc zerkać na prędkościomierz. Przy okazji – tuż pod zegarem wyświetla się też znak panującego w tym miejscu ograniczenia prędkości. Lepiej więc myśleć o tym zawczasu, by skorelować jedno z drugim za pomocą luzowania pedału gazu.
Wyprzedzane właśnie czarne BMW po jakimś czasie pokazało swoją moc wjeżdżając na pas przede mną. Niby nic takiego, gdybym za chwilę nie ujrzał czerwonego komunikatu – „jedź za mną”. Cóż, droga już autostradą nie była, więc 140 km na godzinę skończyło się utratą stu złotych i trzema punktami karnymi. Chwila nieuwagi. Ale nic tak nie mobilizuje do dalszej przepisowej jazdy jak wspomnienie bliskiego spotkania z mundurem.
Wracając do opisu – turbodoładowany silnik pięknie brzmi podczas przyspieszenia, jest dynamiczny i bardzo dobrze spisuje się pod maską Grandlandera. Ale niebezpiecznie wodzi na pokuszenie.
Pod kreską
Nowoczesne samochody naszpikowane są także nowymi rozwiązaniami. Aktywny Asystent Utrzymania Jazdy w Pasie Ruchu LKA pilnuje byśmy nie zjechali poza białą linię. Tak tą na środku drogi jak i po stronie pobocza. Działa delikatnie wytwarzając opór podczas skręcaniu kierownicą, gdy kierunkowskaz nie jest włączony. Oczywiście, da się ten opór bez problemu pokonać, ale otrzymujemy jasny sygnał, że coś jest nie tak. Jak dla mnie – ciekawy gadżet, który może się przydać szczególnie na autostradzie, gdy coś nieoczekiwanie odwróci uwagę kierowcy. Wiem, wiem, zaraz ktoś powie, że coś takiego nie ma prawa się zdarzyć. Ale, tak z ręką na sercu – komu się nie przytrafiło przejechać linię gapiąc się na reklamę z długimi nogami modelki, albo wyłaniającą się zza zakrętu panoramę Tatr?

Za kierownicą Grandlanda X – bez ekstrawagancji
Tym co wyróżnia oplowskiego SUV-a nie jest szaleńczy i ekstrawagancki design. Z zewnątrz boczne przetłoczenia optycznie wyszczuplają samochód nadając mu nie tylko smukłości ale i dynamicznego charakteru. Z tyłu, zachodzące na klapę zawężające się klosze lamp dodają nieco sportowego charakteru. Podobnie zresztą jak atrapy wydechu umieszczone symetrycznie u dołu. Z przodu duży grill i logo niczym pieczątka potwierdzająca: made by Opel.
Także wewnątrz wszystko stworzono tak, by kierowca każdego opla poczuł się tu jak u siebie. Może jest tu nieco większej przestrzeni, ale wszystko jest ułożone tam, gdzie powinno. Przestawić się na takie rozwiązanie jest niezwykle łatwo. A i dla kierowcy, który z samochodami tej marki spotyka się jedynie okazjonalnie, rozgryzienie „co i gdzie” nie przysporzy żadnej trudności.
Nie ma ani przeładowania przycisków, ani zbytniej ascezy w tym zakresie. Automatyczna klimatyzacja jest wręcz do bólu prosta w obsłudze. Podobnie jak wbudowana nawigacja. Choć w tym przypadku pewnie przyda się szybka aktualizacja, bo autostrady i obwodnicy Radomia na mapie nie uświadczysz. Stąd jadąc nową drogą słyszę wciąż komunikat: jeśli możesz, zawróć. Poprawiam sobie nastrój sugestią, że Polska rozwija się szybciej niż podejrzewają francuscy inżynierowie. I jadę dalej po bezdrożach cyfrowej mapy.
Jest i mini-minus
Bardzo efektownym elementem na desce rozdzielczej i panelu środkowym są elementy pokryte czarnym lakierem fortepianowym. Niestety, trzeba mieć palce pianisty, by wcisnąć wtyczkę USB do gniazdka znajdująca się na dnie schowka mającego pomieścić telefon. Nie próbujcie tego robić podczas jazdy, a i na postoju musiałem przyświecić sobie latarką. Do tego umieszczając przeciętnej wielkości smartfon wewnątrz schowka nie zamkniemy fortepianowej klapki. A szkoda, bo ładna jest. Ale przecież nie ma samochodu, który nie miałby choćby drobiazgu, do którego można się przyczepić. Jeśli każdy samochód miał tylko takie „wady” nikt nie chciałby chodzić na piechotę. Tym bardziej, że Grandland X zapewnia też wygodne fotele dobrze trzymające po bokach.
Samochód, jak to SUV, zapewnia wysoką pozycję i bardzo dobrą widoczność dookoła. Parkowanie ułatwia też kamera cofania pokazująca nie tylko drogę za samochodem ale i przewidywany tor jazdy zależny od skręcenia kół.

Wirtuozeria
Podsumowując – jazda za kierownicą Grandlanda X po prostu cieszy. Przebywanie godzinami za kółkiem nie męczy, a elektronika pomaga w jeździe. Trzeba jeszcze tylko pamiętać o pilnowaniu się z prędkością i przepis na sprawne i przyjemne przemieszczanie się z punktu A do punktu B mamy gotowy. Ja po przejechaniu w sumie blisko 1000 km w ciągu dwóch dni z żalem oddałem składany kluczyk. On też ma element pokryty lakierem fortepianowym. Może po to, by poczuć się za kierownicą jak prawdziwy wirtuoz?
Dziękuję za udostępnienie samochodu do testu dealerowi Opla – firmie Marimex.
Czytaj też: