Opel Vivaro – praktyczny dostawczak na każdą okazję

Szukasz samochodu, który sprawdzi się tak w firmie jak i podczas niedzielnych wypadów z rodziną? Sprawdzamy jak sobie radzi Opel Vivaro.
Wciąż z francuską krwią, ale z innego krwiobiegu. Opel Vivaro już pod skrzydłami PSA, a nie jak wcześniej w kooperacji z Renault – pokazuje swe nowe oblicze. Właśnie odbywa się premiera kultowego samochodu nie tylko wśród budowlańców.

A właściwie to jednocześnie premiera dwóch modeli. Do gamy różnorakich zabudów samochodu do celów użytkowych dochodzi jego zupełnie nowe oblicze – Opel Zafira. Ale o tym za chwilę.
Marek Malisz przyjechał na premierę nowego Vivaro z Olszyn. Właściciel firmy transportowej szuka nowych samochodów do swej floty liczącej 40 pojazdów. Część z nich regularnie kursuje do Wiednia i z powrotem. Liczy się nie tylko komfort, ale przede wszystkim ekonomia. A nowe Vivaro ma oferować oszczędność 1-1,5 litra paliwa na 100 km. Przy dużych przebiegach to daje ogromne oszczędności. Zanim zapadnie decyzja czas na jazdę próbną.

Praktyczny dostawczak dla całej brygady
Premiera to doskonała okazja, by wypróbować nowy model tym bardziej, że dealerzy podstawili niemal pełną gamę pojazdów o różnej zabudowie. Wybieramy furgon z podwójną kabiną, popularną „brygadówkę” mogącą przewieźć sześć osób i paletę towaru w zabudowanej przestrzeni ładunkowej.
Zasiadając za kierownicą trudno uniknąć wrażenia, że nie jesteśmy w praktycznym dostawczaku, ale w wypasionej osobówce. Na wyposażeniu mamy nawigację, adaptacyjny tempomat, system ostrzegania o zmianie pasa ruchu czy zmęczeniu kierowcy.
Jednak o roboczym charakterze auta przypomina nam potężny schowek pod podwójnym siedzeniem pasażera z przodu, gdzie zmieści się roboczy kask i choćby jeszcze gumowce do grzęźnięcia w budowlanym błocie. Dużo miejsca jest też w wysuwanym na zasadzie szuflady cargo schowku w desce rozdzielczej. Mnóstwo innych zakamarków ma zmienić w razie potrzeby fotel kierowcy w mobilne biuro ze stolikiem na laptopa i przegródkami na dokumenty.

Diesel o pojemności 2 litra i mocy 150 KM spokojnie daje sobie radę w mieście jak i poza nim. Zawieszenie jest sztywne jak to w samochodzie dostawczym. Cóż, trzeba się przyzwyczaić, że poczujemy każdą dziurę w drodze. Ale ci, którzy cenią sobie komfort wybiorą Zafirę czyli coś więcej niż zwykłe kombi.
Kombinacje z ładunkami
Vivaro jako praktyczny dostawczak oferuje trzy różne długości nadwozia. Oprócz wersji Compact liczącej sobie 4,6 metra jest jeszcze opcja Long 4,95 i Extra Long 5,3m. W tej ostatniej zmieścimy przedmioty długości nawet 4 metrów. Dostępna jest też przegroda Flex Cargo, która umożliwia wsunięcie długich przedmiotów przez ścianę działową kabiny pod fotel pasażera. Załadunek umożliwią przesuwne drzwi, które można otwierać także elektrycznie za pomocą pilota lub wykonując ruch stopą pod tylnym zderzakiem.
Nowe Vivaro zewnętrznie to nieco mniejsza wersja poprzednika, a to ma poprawić zwrotność, która jest szczególnie ważna podczas poruszania się w mieście. Średnica zawracania w przypadku najkrótszej wersji to zaledwie 11,3 metra. Równocześnie ładowność wzrosła o 200 kg dając maksymalną możliwość zapakowania 1,4 ton towaru. Na furgon można załadować od 4,6 do 6,6 m sześc. łądunku.
Oczywiście w gamie opcji zabudowy mamy też 9-miejscową wersję kombi czy otwartą platformę towarową. W sumie 24 kombinacje praktycznego dostawczaka, które można dopasować w zależności od potrzeb tak pod kątem długości jak i wysokości czy rodzaju zabudowy.
Zafira zmieniona nie do poznania
A jeśli szukasz krzyżówki rodzinnego vana, mobilnej salonki i pojemnego kombi to Opel zaprasza do Zafiry. Ma ona niewiele wspólnego z kompaktową poprzedniczką. Płytę podłogową dzieli z Vivaro, wygląd i gabaryty także, więc Zafirą jeździ się niemal jak minibusem, ale z wszystkimi dostępnymi udogodnieniami. A raczej z jeszcze większą ich ilością.

Egzemplarz w wersji Business, który dostaliśmy do przetestowania to wersja z 2-litrowym dieslem i ośmiostopniowym automatem. Wnętrze ma mnóstwo udogodnień w tym możliwość ustawienia 2 i 3 rzędu foteli tak, by pasażerowie siedzieli twarzami do siebie przy rozkładanym stoliku. Wszelkie systemy wspierające kierowce znane z topowych wersji Vivaro są tu również obowiązkowe. A nawet więcej. Bo Zafira nie jest jedynie inaczej zabudowaną wersją swego umięśnionego brata. To samochód tworzony od podstaw na tej samej płycie, co możemy poczuć podczas jazdy. Komfortowo zestrojone zawieszenie zupełnie inaczej reaguje na drogowe przeszkody jak choćby progi zwalniające.
Automat pracuje niewyczuwalnie – przy zmianie przełożenia nie słychać żadnego kliknięcia, jedynie mały spadek obrotów i ich natychmiastowe wyrównanie pozwala domyślić się, że to wyższy bieg. Lepiej jednak pilnować wskazówki prędkościomierza, bo 180 koni pod maską szybko i niepostrzeżenie pozwala przekroczyć dozwolone prędkości. Trzeba być czujnym.
Ale co tu robi ten hamulec?
Przejeżdżając kilometry Zafirą właściwie możnaby się tylko zachwycać, szczególnie jeśli chodzi o topową wersję. Jest jednak jeden denerwujący szczegół. Samochód z automatem wyposażony jest w manualny hamulec ręczny. Mamy więc auto najeżone elektroniką i wajchę w podłodze jak w rozpadającym się busiku kursującym po jarmarkach. Zupełnie nie pasuje.
Co gorsze, tego udogodnienia zupełnie oczywistego nawet dla kompaktowych samochodów tu nie będzie nawet za dopłatą. Cóż – ponoć to efekt kompromisu projektantów z księgowymi. O ile oszczędności w postaci wspólnej płyty podłogowej dają dobre efekty nie tylko dla wszystkich wersji Vivaro ale i mniejszego Combo to mamy też z tego powodu drobne problemy. Jak choćby stosowany wszędzie hamulec ręczny.

Jest eko będzie i trendy
W gamie silników Vivaro nie znajdziemy wersji benzynowych. Za to jak przekonują przedstawiciele marki – każda jednostka spełnia najnowsze rygorystyczne normy emisji spalin Euro 6d. Diesle mają być silne, oszczędne i niezawodne więc benzyniaki nie są w tej klasie nikomu do szczęścia potrzebne.
Czytaj też: Renault Kangoo – test małej furgonetki na prąd
Ale, żeby być nie tylko „eko” ale i „trendy” – Opel w przyszłym roku wprowadzi do swej gamy silniki elektryczne. Mając zasięg ponad 300 km praktyczny dostawczak na wtyczkę ma być wystarczającą zachętą dla firm działających na krótkich i średnich dystansach. Czy znajdzie zwolenników i jaką będzie miał cenę – to już inna bajka. Jej ciąg dalszy będziemy mogli dopowiedzieć dopiero w przyszłym roku.
