Opel Mokka – miłość od pierwszego wejrzenia. A co z rozsądkiem?

Przejechałem nim ponad 500 km. I z każdym metrem uczucie zauroczenia małym crossoverem się potęgowało. Opel Mokka smakuje wybornie.

To samochód jak na Opla zupełnie nietypowy. Odważna stylistyka, wyraziste linie, nowoczesny design i wręcz odlotowe wnętrze. Mokka odchodzi od zachowawczej konwencji w projektowaniu samochodów. To nie jest nudne, niemieckie auto. Francuscy właściciele tchnęli w niego zupełnie innego ducha. Ducha określonego mianem Opel Vizor. Właśnie Mokka jest prekursorem nowego stylu. Za nią podążą kolejne modele marki z błyskawicą w logo. Aż chce się ruszyć.

Auto w innym wymiarze

opel mokka
W terenie Opel Mokka wygląda stylowo. Ale to nie jego żywioł.

Niemal w każdym calu to samochód inny niż się wydaje. Długi przód sprawia wrażenie jakbyśmy przechodzili obok “rasowej terenówki”. Wrażenie przestrzeni potęguje się po zajęciu miejsca za kierownicą. Maska z wyraźnie widocznymi krawędziami każe się zastanowić czy aby na pewno zmieścimy się na miejscu parkingowym tak dużym samochodem. Dopiero z czasem i przyzwyczajeniem się do wymiarów wracamy do rzeczywistości małego, miejskiego crossovera długości zaledwie 4,15 m. Zgrabnego i sprytnego jeśli chodzi o przemierzanie miejskiej dżungli, bo właśnie to jest żywioł Mokki.

A w zurbanizowanej przestrzeni nie liczy się terenowa użyteczność czy maskujące barwy. Przeciwnie. Ma być stylowo, efektownie, wręcz krzykliwie. Przód to zaprojektowany na nowo wlot powietrza, osłona, reflektory LED i zaprojektowany na nowo znak Blitz w jeden spójny element. Sprawia wrażenie solidności i drapieżności. Szeroki rozstaw kół i krótkie zwisy podkreślają odważną sylwetkę kompaktowego modelu. Co ciekawe, nadwozie nowej Mokki jest wyjątkowo aerodynamiczne. Opływowy kształt powoduje, że współczynnik oporu powietrza jest jednym z najniższych w tym segmencie rynkowym.

Ledowe reflektory, duże wloty powietrza, ciekawe detale – wszystko stanowi efektowną całość.

Jeśli dodać do całości duże, 18-calowe felgi z lekkich stopów mamy dopełnienie muskularnej sylwetki miejskiego Opla. I jeszcze jeden stylistyczny zabieg – szeroki napis na tylnej klapie to moda wśród najnowszych modeli różnych marek.

Jak dla mnie – to najładniejszy opel w ofercie. Na pierwszy rzut oka staje się obiektem pożądania. Dlatego z taką niecierpliwością wchodzę do środka, by przekręcić kluczyk. Tyle, że… nie ma takiej opcji.

Czytaj też: Dwa dni za kierownicą Grandlanda X

Opel Mokka czyli przede wszystkim ciekawe wnętrze

To, co najciekawsze – mamy we wnętrzu Mokki. W końcu tu spędzamy jako kierowcy większość czasu, więc ważne, by wszystko nam pasowało. A tu stylistycznej rewolucji ciąg dalszy. Pogubiły się przełączniki, pokrętła i kontrolki. Część z nich zastąpił duży, dotykowy wyświetlacz. Te niezbędne, poręcznie umieszczone zostały pod ekranem. Ale wyświetlacz nie jest jeden, tylko dwa połączone w jedną całość. Ten drugi zastąpił tradycyjny zestaw zegarów. Dzięki temu mamy przejrzysty układ dodatkowo pokazujący znaki obowiązującej prędkości na drodze.

Pure Panel prezentuje się efektownie.

Ten nowoczesny pulpit zwróconą ku kierowcy otoczony został efektowną czerwoną obwódką i zyskał oficjalny tytuł: Pure Panel. Oczywiście duży monitor to miejsce dla multimediów z nawigacją włącznie. Ale można zamiast niej skorzystać z systemu android auto i mieć tu to, co najważniejsze w mojej komórce. Pierwsze podłączenie smartfona sprawiło mi nieco problemów. Musiałem zmienić kabel, a potem zaktualizować telefon, by w końcu udało się wszystko prawidłowo zgrać. Ale jak już się to udało – mogłem poczuć się naprawdę u siebie. Najlepsze radio internetowe czyli 357 i ulubione playlisty na Spotify. Nic nie muszę już szukać – wszystko jest na dużym ekranie i przyjemnie brzmiącym pokładowym systemie audio.

Kluczyk pozostaje w kieszeni, wystarczy tylko wcisnąć przycisk start/stop, by silnik zawarczał. W tym wydaniu mam do dyspozycji dynamiczny silnik 130 KM z automatyczną skrzynią biegów. A tu zamiast typowego lewarka – mały suwak, który uruchamia elektryczny silnik sterujący przełożeniami w skrzyni. Całość działa doskonale – nie czuć zmiany biegu, a samochód przyspiesza całkiem żwawo. Są też trzy tryby jazdy – normal, eko i dynamic. I w zależności od wyboru silnik pracuje w wyższych czy niższych widełkach na skali obrotów. Jest też tryb manualny – wystarczy wcisnąć przycisk oznaczony literką “M”, by biegi przełączać łopatkami przy kierownicy. Jak na rajdzie. Fajne na trasie, w mieście szybko przełączam na automat. W końcu po to on jest, bym mógł się wyluzować. A spalanie? W trybie eco nie udało mi się zejść na trasie poniżej 6 litrów. Ale w terenie górzystym, o jeździe “na kropelce” można zapomnieć więc nie jest to raczej zły wynik.

W trybie eco Opel Mokka także lubi się poruszać.

Przekraczanie progów

Opel Mokka zgodnie z tendencjami marki czerpie garściami z technologii typowych dla wyższych segmentów samochodów. Znajdziemy tu więc zaawansowany tempomat i asystent pasa ruchu, który lekko odbija kierownicę gdy wyczuwa, że niebezpiecznie przekraczamy środkową linię. To oczywiście jedynie delikatny sygnał, coś jak drganie przycisku na ekranie smartwona. Ma ostrzegać, a nie utrzymywać auto w odpowiednim położeniu. Początkowo to nieco irytujące i trzeba mieć na uwadze, że czasem asystent może zadziałać niekoniecznie wtedy, gdy potrzeba. Jednak nietrudno się do niego przyzwyczaić i w efekcie często pomaga, gdy się nieco rozkojarzę.

Także reflektory nafaszerowane są najnowszymi rozwiązaniami. Mam tu adaptacyjne i nieoślepiające matrycowe reflektory IntelliLux LED. Wszystkie warianty Mokki są standardowo wyposażone w elektryczny hamulec postojowy. Świetnie działa kamera cofania obejmująca kąt 180 stopni, która pozwala wygodnie wycofać samochód pokazując miejsce, w które mamy trafić. Przydatny jest też układ ostrzegania o pojeździe w martwym polu.

Duży napis na tylnej klapie to już niemal współczesny standard.

Wnętrzem jestem wręcz zachwycony. Fotel łatwo udaje się ustawić w wygodnej pozycji nawet dla wysokiego kierowcy. Jednak już za nim trudno usiąść. Cóż, Opel Mokka to nie SUV więc trudno się dziwić, że miejsca na tylnej kanapie wystarcza raczej, by położyć teczkę, albo torbę z zakupami. Także bagażnik nie zachwyca rozmiarami. 350 litrów to wystarczające co najwyżej na dwudniowy wypad za miasto. Ale przypominam – jeśli ktoś szuka rodzinnego auta, to oczywiście nie znajdzie go w tym segmencie. Mokka to doskonały towarzysz w codziennej pracy, albo auto dla singla, co najwyżej pary.

Dyskretny urok małej Mokki

Przejechałem nową Mokką przeszło pół tysiąca kilometrów w dwa dni. To na pewno za mało, by punktować wszelkie plusy i minusy oraz wysilać się na poważne analizy. Ale wystarczająco dużo, by poczuć klimat tego samochodu i dać się uwieść jego dyskretnemu urokowi. To samochód specyficzny, bo łączący terenowy sznyt z wygodą i luksusem obowiązującym w mieście. Jakbym chciał określić nowego Opla jednym słowem powiedziałbym po prostu: uroczy. I pod jego urokiem pozostaję. Napisałem w tytule o miłości od pierwszego wejrzenia. A co z rozsądkiem? No cóż, podpowiada, że wybrałbym go na codzienne wyprawy do pracy, krótkie wypady za miasto. Ale już wakacjom z rowerami na dachu i furą bagaży wewnątrz Mokka by nie podołała. Miejmy nadzieję, że Opel Mokka pójdzie za ciosem i kolejne odsłony będą już znacznie bardziej przypominać to stylowe i sprytne auto.

I jak tu Mokki nie pokochać?

Author : Józef Figura

Dziennikarz Tygodnika Podhalańskiego i trener, właściciel firmy szkoleniowej Warsztat Medialny. Prowadzi warsztaty dla dziennikarzy, pracowników mediów, ale także zajęcia dla studentów oraz uczniów. Właściciel sklepu internetowego ze sprzętem przydatnymi w dziennikarstwie i nie tylko.