Młot na czarownice – wielka polityka i lokalne media
Tego należało się spodziewać. W ślad za orlenowskimi mediami, lokalną prasą zainteresowała się Wyborcza. PiS i antypis na poziomie lokalnym?
Trudno coś dodać na temat sprzedaży Polska Presse Orlenowi. Temat już przewałkowany, a spodziewane efekty już widoczne. Szefostwo przejęła Dorota Kania i już zaczęła dobierać sobie współpracowników w regionalnych gazetach. I efekt już jest widoczny. Na fotelach naczelnych Gazety Krakowskiej i Dziennika Polskiego Jerzego Sułowskiego zastąpił Wojciech Mucha związany dotąd z Gazetą Polską. Podobny rodowód mają nowi naczelni – do Dziennika Wałbrzyskiego trafił z TVP3 Katowice Grzegorz Gajda, a do Gazety Codziennej Nowiny trafił z TVP Rzeszów Arkadiusz Rogowski.
Teza i antyteza
Oczywiście nowe szefostwo zarzeka się, że chodzi o lepszą jakość, a nic tu nie ma związku z medialną przychylnością wobec władzy na szczeblu regionalnym. Można wątpić.
Niestety, natura nie znosi próżni. I skoro wkraczają na szczebel regionalny i lokalny media prorządowe – muszą się pojawić i antyrządowe. Czy w tej przestrzeni pozostanie przestrzeń dla mediów choć próbujących zachować obiektywizm?
W wywiadzie jaki przeprowadziły z Mikołajem Chrzanem wirtualnemedia.pl – zastępca redaktora naczelnego i szef redakcji lokalnych Gazety Wyborczej. nie pozostawia złudzeń co do politycznego celu przedsięwzięcia.
Ludzie w Polsce, zwłaszcza ci żyjący w miastach, mają dość rządowej propagandy, wylewającej się codziennie z mediów publicznych. Ale to nie koniec, bo politycy PiS, wiedząc, że w miastach idzie im gorzej, postanowili zbudować kolejny pas transmisyjny i do działań propagandowych zaangażować także media prywatne. Mówię oczywiście o kupnie Polska Press przez Orlen. Niektórzy jeszcze niedawno przekonywali, że Orlen będzie rodzajem pasywnego inwestora, że po zakupie niewiele się zmieni. Oczywiście to nieprawda – wystarczyło kilka ostatnich tygodni, by zobaczyć, że zmienia się bardzo dużo.
Nie mamy więc złudzeń, że w kontrze do złych orlenowskich mediów pojawi się z antypisowską tezą regionalna Wyborcza. Nowy oddział otworzyła już w Wałbrzychu w planach ma jeszcze Koszalin i Zakopane.
– I dobrze – powie ktoś, bo trzeba walczyć z propagandą. Tylko pozostaje pytanie, czy receptą na propagandę jednego jest propaganda drugiego obozu?
Czytaj też: Świat nie jest taki zły jakim go pokazujemy
W strefie własnych poglądów
Bańka medialna, z którą mamy do czynienia jeśli chodzi o media ogólnokrajowe – rozszerzy się na teren regionalny i lokalny. Można przypuszczać, że zwolennicy jednej strony zamkną się w przekazie mediów zgodnych z ich przekonaniami. Ich przeciwnicy w tym samym czasie ograniczą się do “swoich” mediów. Czyli tak jak na górze obserwujemy starcie TVP kontra TVN, tak tu będziemy mieli lokalny Orlen kontra lokalna Wyborcza. I jedni i drudzy będą dostarczać swoim zwolennikom argumentów na okładanie drugiej strony. Te jednak i tak nie trafią do adwersarzy zajętych łykaniem propagandy zgodnej ze swoimi przekonaniami.
Gdzieś pomiędzy, swój kawałek podłogi będą starały się zachować niezależne media lokalne. Udało się im przetrwać nawałnicę Polskapresse. Nie oszukujmy się – jeszcze kilkanaście lat temu było gorąco, gdy regionalne media z dużymi pieniędzmi zaczęły tworzyć lokalne redakcje, a dzienniki swoje magazyny. Nie dały rady – lokalne gazety przetrwały nie wchodząc w układy z władzami i zachowując swoją tożsamość. Teraz szykuje się nowy front, a właściwie dwa. Z jednej strony wjedzie orlenowski walec, który będzie próbował uskutecznić to, co nie udało się poprzedniemu właścicielowi. Można się spodziewać nowych dodatków, redakcji i prób wyhaczenia dziennikarzy z lokalnych mediów.
Z drugiej strony wkracza na lokalny rynek ogólnopolski kolos z hasłem “Nam nie jest wszystko jedno”. Choć zarzeka się, że będzie lokalne gazety wspierał, na nie chuchał i hołubił.
Mam bardzo ważny przekaz dla tych lokalnych wydawców: nie tworzymy dla was konkurencji. Te redakcje często robią na miejscu dobrą dziennikarską robotę. Chcemy nagłaśniać ich pracę, odsyłając do nich czytelników, jeśli będzie taka potrzeba – stawać w ich obronie. Pamiętajmy: „Gazeta Wyborcza” działa w innym modelu, niż te zespoły. Większość redakcji, o których teraz mówimy, działa w sieci w modelu reklamowym: czyli ich treści dostępne są za darmo, a redakcje dostarczają dużo większą liczbę, często najdrobniejszych wiadomości. Odnotowują praktycznie niemal każdy wypadek, pożar itd.
“Boże chroń mnie od przyjaciół, bo z wrogami poradzę sobie sam” – miał mawiać kard. Richelieu. Lepszego podsumowania słów Mikołaja Chrzana sobie nie wyobrażam.
Polityka i lokalne media
Już można usłyszeć westchnienie ulgi w redakcjach gazet lokalnych. Nie będą konkurować na polu wypadków, dziur w drodze, kłótni o miedzę czy relacji z sesji rady gminy. Może nawet konkursu na sołtysa roku nie zrobią. Swoją ingerencję w nasz rynek mocno ograniczą!
Szukamy więc unikalnych, ciekawych, jakościowych treści. Ważne są dla nas polityka – w różnych jej wymiarach, sprawy światopoglądowe, ale też tematy inwestycyjne, kryminalne, historyczne czy kulturalne – zapewnia Mikołaj Chrzan.
Nic, tylko skakać z radości. Większy Brat spojrzy analitycznym wzrokiem i napisze profesjonalnie jak jest i jak ma być. Przy okazji rozstawiając po kontach złych z PiS i gloryfikując dobrych z antyPiS. I odwrotnie.
Zjazd medialnej polityki na poziom lokalny zapowiada zbliżające się zmiany. Na gorsze. Media tworzone według recepty inkwizycyjnego Młota na Czarownice będą tępić tych, którzy mają inne poglądy. A jak nie mają to im jakieś przypną. Bo przecież warszawiakowi trudno zrozumieć, że burmistrz w Nowym Targu nie należy do żadnej partii. Jego kontrkandydat w wyborach, choć nie przyznawał się, że jest członkiem PiS to i tak przegrał. Lokalni wójtowie gremialnie nie przyznają się do politycznych sympatii w tym widząc szansę na rzeczowe rozmowy z każdym rządem. Samorządowcy przeważnie przekonują, że nie są politykami, choć z definicji są, sprawując czy walcząc o sprawowanie władzy.
Tu, lokalnie, polityka wzbudza obrzydzenie, a partie nie mając większego poparcia. Wsysają w swoje szeregi nieudaczników, którzy z lokalnego poziomu chcą się uchwycić końca sznurka i wywindować choćby w okolice wojewódzkiego sejmiku. Po znajomości. I nowy “medialny ład” będzie ten trend umacniał. Nikt przyzwoity do partii się nie zapisze.
Przetrwamy(?)
A co z niezależnymi, lokalnymi mediami? Ile niezależności pozostanie w zwarciu pomiędzy politycznymi buldogami? Na pewno nie ograniczymy się do pisania o dziurach w drodze, drobnych stłuczkach i pożarach gaszonych przez druhów z OSP. Może i to przetrwamy. Ale tylko dlatego, że lepiej znamy swoich sąsiadów niż goście pokazujący palcem jak ma być z poziomu choćby i wojewódzkiego miasta.