Giewont w zaprzęgu czyli sztuka układania konia część 4

w zaprzęgu

– Do konia nie wolno gadać głupot – przekonuje Edward Staszel bardziej psycholog zwierzęcy niż jedynie hodowca.

Giewont radośnie ciągnie lekką bryczkę. Dla niego to praktycznie nieodczuwalny ciężar. Już w stajni, na widok chomąta radośnie podnosi głowę. Widać podniecenie i burzącą się krew. Wygląda cudownie nie tylko, gdy staje dęba czy wierzga i szaleje na pastwisku. Jego piękno pokazuje się w zaprzęgu. W końcu do tego został stworzony. Krągły kształt szyi, wysoko uniesione nogi i chód bardziej przypominający taniec niż kłus – zrobiły z Holenderskich Koni Gorącokrwistych obiekt prawdziwego pożądania. O ile jest ono zrozumiałe ze względu na piękno to jest trudne do zrealizowania. Bo, żeby wyszkolić KWPN-a potrzeba nie tylko cierpliwości i wytrwałości. To prawdziwa sztuka układania konia. Niezbędne jest zrozumienie końskiej natury i umiejętność nawiązania swoistego dialogu. Do tego trzeba znawcy końskiej duszy.

Poranny rytuał zaklinacza koni

A chyba nikt tego nie potrafi w Polsce zrobić lepiej niż Edward Staszel, niepozorny hodowca z niewielkiego Dzianisza na Podhalu. Po raz kolejny przyglądam się jego pracy i metodom. Kolejny raz cieszę się na samą myśl o wizycie w stajni i obserwację tej niezwykłej symbiozy człowieka i zwierzęcia.

Jak każdy trening także i tym razem zaczynamy od porannego czyszczenia. Ale wcześniej ujmująca scena, gdy wchodzącego do boksu właściciela koń wita ułożeniem głowy na jego ramieniu. Chwilę trwają tak w przymilnej pozie, by zaraz przejść do kolejnego pomieszczenia. Tam następuje niemal
pieszczotliwe szczotkowanie, a potem założenie uprzęży. Edward Staszel wybiera z długiego rzędu tradycyjną, góralską. Jeszcze spokojne, staranne ułożenie, wyciągnięcie grzywy, wyprostowanie wszystkich pasków, by nie uwierały i możemy wychodzić.

Giewont uwielbia pracę w zaprzęgu. Wiejskie uliczki to jego żywioł, a jazda to prawdziwa przyjemność. I urok.

Gdy w minionym roku przyglądałem się treningom na podwójnej lonży, bez zaprzęgu wielokrotnie padały słowa, by wpoić koniowi odruch zatrzymywania się przed każdym skrzyżowaniem. Efekt widać od razu. Giewont z bryczką zatrzymuje się, gdy tylko dojeżdża do wyjazdu z domu. Czeka na komendę. Jedziemy.

-Nie trzeba się bać kałuż, płatów śniegu. Wjeżdżamy ostrożnie, by koń uczył się je pokonywać, by poznawał przeszkody – przekonuje hodowca. I prostuje tor jazdy lekko dotykając batem prawego boku.

sztuka układania konia
Zaprzęg musi sprawiać radość powożącemu, a przede wszystkim koniowi.

Giewont idzie jak po sznurku. Nie potrzebuje potrząsania lejcami, poganiania. Wystarczą krótkie komendy. Byleby powiedziane były wyraźnie, głośno i bez zbędnej gadaniny.

– Koń musi rozpoznać komendę, dlatego nie gadamy do niego głupot. Potem można, ale w czasie jazdy musi wiedzieć czego od niego chcemy – tłumaczy hodowca i rzuca krótko: kłus.

I koń przechodzi do szybszej jazdy. Potem miarowymi gwizdnięciami powożący wyznacza tempo. Odgłos kopyt dokładnie synchronizuje się z gwizdnięciami. To kolejny element powtarzanego codziennie treningu. Sztuka układania konia. Nie chodzi tu tylko o zabawę czy rodzaj tresury. To ważne podczas jazdy w zaprzęgu. Gdy dwa czy nawet cztery konie są tego nauczone – wspólna, równa jazda będzie niemal formalnością. Tylko pamiętajmy – to wymaga nie tygodni, ale lat codziennej pracy. Giewont tak jak każdy wychowywany przez Edwarda Staszla koń zaczyna trening, gdy ma rok. Wszystkie ćwiczenia dostosowane są do wieku, jego aktualnej budowy i umiejętności konia. Tak, by zwierzę czuło, że to wszystko jest zabawą, frajdą i rozrywką. Gdy widać, że koń się męczy – trzeba dać spokój. Stąd codzienny trening nie trwa więcej niż 15-20 minut. I składa się zwykle z czynności powtarzalnych. Jak częste przystawanie.

Sztuka układania konia czyli szkoła końskiej cierpliwości

-Podstawą jest nauka stania w miejscu. Bo koń we krwi ma ucieczkę. My dla jego bezpieczeństwa musimy go nauczyć zatrzymywania się w miejscu. – podkreśla Staszel.

To nauka, którą trzeba powtarzać zawsze. Także podczas codziennych stajennych rytuałów. Właściciel nawet mając pewność, że koń ma to opanowane niemal do perfekcji, zawsze ma w podorędziu koniec lejców, zapięcie, pasek, którym w razie potrzeby może przytrzymać konia.

Droga powrotna do domu się wydłuża. Nie, żeby Giewont nie chciał wracać. Wręcz przeciwnie – odruchowo przyspiesza czując bliskość stajni, a w niej swoich klaczy, które traktuje jak hurysy w haremie. W końcu wkrótce będzie ojcem, bo już zdążył zapłodnić trzy z nich.

Jednak siedzący na koźle hodowca dobrze wie, że naturalny odruch końskiego biegu do domu trzeba poskromić. Więc zwalnia i przystaje. A Giewont spokojnie zwiesza głowę dobrze wiedząc, że i tak do domu dojedzie. Wydaje się jakby pod jego bujną grzywą kolebało się w rytm stępu stare, rzymskie porzekadło – festina lente – spiesz się powoli.

sztuka układania konia
I bryczka zaparkowana.

Końska perfekcja na wstecznym biegu

I w końcu docieramy do bramy. Tuż za nią zatrzymujemy się, by odbyć kolejny rytuał pańskich pieszczot. Edward Staszel klepie Giewonta po zadzie chwaląc go za trening. Jeszcze zanim koń trafi do boksu oglądam pokaz trudnej umiejętności cofania. Niczym na placu manewrowym podczas egzaminu na prawo jazdy, Giewont powoli „parkuje” bryczkę idealnie pod kątem prostym. Można wyprzęgać. Potem stajnia, lekka przebieżka „na lekko” i boks, a w nim smaczne siano.

To kolejny, jeden z wielu podobnych treningów. Przynoszą skutek tylko wówczas, gdy są systematyczne, właściciel opanowany, a wszystko dzieje się w atmosferze zrozumienia. Bo tylko wówczas można osiągnąć sukces w hodowli i konia gorącokrwistego przygotować do startu w zawodach w powożeniu.

Tymczasem klacze w stajni w Dzianiszu czekają na rozwiązanie. W kwietniu bądź maju na świat przyjdą kolejne źrebaki. Będziemy zaglądać do stajni Edwarda Staszla, by zobaczyć jak dorastają. I nie zapomnimy o postępach w nauce Giewonta. Jak zaznacza hodowca – trzyletni koń ma przed sobą jeszcze mnóstwo nauki.

Zachęcam do obejrzenia filmu z opisanego treningu. Warto posłuchać rad Edwarda Staszla, a przy okazji nacieszyć oko widokiem niezwykłego konia.

Author : Józef Figura

Dziennikarz Tygodnika Podhalańskiego i trener, właściciel firmy szkoleniowej Warsztat Medialny. Prowadzi warsztaty dla dziennikarzy, pracowników mediów, ale także zajęcia dla studentów oraz uczniów. Właściciel sklepu internetowego ze sprzętem przydatnymi w dziennikarstwie i nie tylko.