Sypiając w traktorze czyli gdzie bylibyśmy gdyby nie Unia

Kiedyś to się żyło – mawiamy podobnie jak tysiące ludzi, którzy urodzili się za żelazną kurtyną. A gdzie bylibyśmy łatwo się przekonać przekraczając wschodnią granicę.

10 lat temu, gdzieś nad Turcją razem z Jarkiem Myśliwskim z Gwarka wznosiliśmy toast za nasze wejście do Unii. Byliśmy w drodze do Azerbejdżanu gdzie mieliśmy prowadzić szkolenia dla dziennikarzy miejscowych gazet oraz młodzieży. Pierwszy dzień w Unii Europejskiej spędziliśmy już u stóp Kaukazu. Fantastyczni ludzie, masa wrażeń, ciekawe doświadczenia. Także to jak wygląda rzeczywistość postkomunistyczna. Można było sobie przypomnieć Polskę schyłku PRL-u. Podobnie zaczynaliśmy, ale już wówczas, 10 lat temu, byliśmy daleko z przodu. Wystarczyło spojrzeć na ulice pełne nie tylko zdezelowanych żyguli i ład, ale przede wszystkim niewyobrażalnej ilości dziur.

I można było się zastanawiać jak to możliwe, że kraj stojący na ropie, który powinien być bogatszy od Kataru jest na staju nędzy? Podobnie jak w Polsce – komuna potrafiła zniszczyć niemal wszystko. Łączy nas wiele, potrafimy się porozumieć, bo rosyjskiego wszyscy uczyliśmy się w szkole. Mogliśmy się też podzielić doświadczeniem jak znaleźć się w nowej rzeczywistości, jak tworzyć zręby niezależnych mediów.

Druga strona tej samej tablicy: "Władza komunistów i robotników porządek w ojczyźnie, dostatek w rodzinie"
Druga strona tej samej tablicy:
„Władza komunistów i robotników
porządek w ojczyźnie,
dostatek w rodzinie”

Parę lat później prowadziliśmy warsztaty w Melitopolu w południowo-wschodniej Ukrainie. Hotel o dźwięcznie brzmiącej nazwie Traktor i zabłoconym podwórzu. W przemysłowym mieście jeden duży prawdziwie „europejski” sklep. Reserved. Dla nas nazwa zabrzmiała swojsko – i owszem. To polska  firma.

A rzeczywistość dookoła oczywiście typowo sowiecka. Te same ulice, skwery i Leniny.

Można się spierać na ile wejście do Unii Europejskiej okazało się dla nas korzystne. Malkontentom polecam jednak wizytę za wschodnią granicą. Taką podróż w czasie dla zobrazowania sobie czym bylibyśmy gdyby nie przemiany, których sami dokonaliśmy i unijne wsparcie, które potrafiliśmy wykorzystać.

A na koniec przykład myślenia, które nie jest obce i nad Wisłą. Gdy byliśmy w azerskiej Gandży niedawno oddali do użytku wyremontowaną główną aleje miasta. Kilka kilometrów  równiej jak stół i szerokiej arterii. Szybko okazało się że  zaczęli ginąć ludzie. Przyczyna? To było jedyne miejsce, gdzie można było rozpędzić auto, więc ludzie cisnęli gaz ile fabryka dała.  Na innych drogach były tysiące stłuczek, ale siłą rzeczy nie było wypadków śmiertelnych skoro nie dało się jechać szybkiej niż 40 km/h.

– Ech, dawniej było lepiej, bo i bezpieczniej, i tylu wypadków nie było – zaczęli mawiać mieszkańcy.

 

Author : Józef Figura

Dziennikarz Tygodnika Podhalańskiego i trener, właściciel firmy szkoleniowej Warsztat Medialny. Prowadzi warsztaty dla dziennikarzy, pracowników mediów, ale także zajęcia dla studentów oraz uczniów. Właściciel sklepu internetowego ze sprzętem przydatnymi w dziennikarstwie i nie tylko.