Orkiestra zagrała, hejt pobrzmiewa nadal

Nagonka na WOŚP to suma stereotypów dotyczących organizacji pozarządowych, które miesza w tygielku ludzka małostkowość.
Lata temu przygotowywaliśmy szkolenie z dziennikarstwa śledczego z myślą o dziennikarzach prasy lokalnej. Patent i nadzór merytoryczny sprawował nad tym Jacek Łęski, wówczas jeszcze aktywny dziennikarz śledczy. My dostosowywaliśmy historię do lokalnych realiów, w mieliśmy prowadzić szkolenie dla Stowarzyszenia Gazet Lokalnych. W zarysie – chodziło to to, by uczestnicy podczas dwudniowego warsztatu rozwikłali zagmatwany układ korupcyjny. Były różne spółki, z których kasa krążyła wśród rodziny burmistrza, samorządowa „gazeta” i typowa kiełbasa wyborcza. Także drobne przekręty i przewałka na wielką skalę. Podczas szkolenia trenerzy mieli wcielać się w różne postacie, udostępnia dokumenty, a dziennikarze prowadzili swoje dochodzenie.
Wciągająca gra z doskonałym scenariuszem. Jeszcze na koniec daliśmy to do przejrzenia Krzysztofowi Stanowskiemu, wówczas szefowi Fundacji Edukacja dla Demokracji i głównemu trenerowi prowadzącemu naszą grupę.
– Powielacie fatalne stereotypy o organizacjach pozarządowych – zauważył.
Rzeczywiście w oszukańczym łańcuszku główną rolę odgrywało stowarzyszenie i fundacja o tej samej nazwie, a pieniądze przechodziły z jednego do drugiego pomnażając koszty. – Krzysiek, przesadzasz – pomyślałem.
NGO jak św. Franciszek
Po kilkunastu latach niewiele się zmieniło. Wciąż w polskiej głowie jest nieufność, przekonanie, że gdzieś musi być drugie dno. Ktoś na dobroczynności musi się dorobić!
Doroczny szczyt podejrzliwości przeżywamy jak zawsze podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Gdzieś, ktoś zauważył, że skoro Jurkowi Owsiakowi dobrze się powodzi, to pewnie za zdefraudowane pieniądze. W radiu usłyszałem komentującego wydarzenia redaktora prawicowej gazety tłumaczącego, że WOŚP nie jest organizacją charytatywną, bo taka działalność wyklucza jakikolwiek poklask i popularność. Cóż, gdyby Owsiak, niczym Jurand ze Spychowa w wór był odziany – wzbudziłby choć litość publicystów.
Ktoś inny wylicza, że to skandal, by płacić ekspertowi działającemu w fundacji 10 tys. zł. miesięcznej pensji. Jeśli takie obrazki zgrabnie poskładać w całość możnaby ułożyć scenariusz nie gorszy od tego, który przygotowaliśmy na warsztat z dziennikarstwa śledczego.
Pozostało nam gdzieś głęboko w podświadomości, że jałmużna, wszelka działalność dobroczynna musi być prowadzona przez wolontariuszy po szkole, a nad ich rozliczeniami nocami śleńczy ciocia księgowa. Oczywiście też za darmo.
Można. Ale do czasu. Jeśli działalność dotyczy kilku podopiecznych – można robić wszystko z poruszenia serca. Ale z czasem dobra fundacja musi się profesjonalizować. Księgowa będzie siedzieć po nocach tylko do czasu. Przyjdzie moment, że po prostu nie da rady.
Jeśli fundacja Owsiaka ma mieć specjalistów zajmujących się zamówieniami specjalistycznego sprzętu – trudno wymagać, by rzucili swą pracę i jak św. Franciszek żyli wolni jak ptaki niebieskie za miskę strawy.
Nie chcę analizować szczegółów, ani tym bardziej odpierać ataki czy usprawiedliwiać zarzuty. W tym całym zamieszaniu wkurza mnie – tak jak niegdyś Krzyśka – powielanie fałszywych stereotypów. Jako dziennikarze możemy, a nawet powinniśmy analizować sprawozdania i oceniać działalność. Ale powielając domniemania, przypuszczenia, nie mając twardych dowodów i zadając pytania sugerujące – dajemy w twarz nie tyle organizatorom, ale tysiącom dzieciaków z puszkami.
Zabić to poruszenie
W Jordanowie, niewielkim, pięciotysięcznym miasteczku całą niedzielę kwestowało dziesięcioro gimnazjalistów. Wolontariusze zgłosili się sami, mimo chłodu i przejmującego wiatru potrząsali swoimi tekturowymi skarbonkami przez blisko 12 godzin. Do dwójki dziewczyn podeszła starsza pani.
– Czy zdajecie sobie sprawę, że budujecie kolejną willę Owsiakowi – zaczęła swą kaznodziejską tyradę, która jeszcze chwilę potrwała.
Dziewczyny nie zraziły się, choć nie wierzę, by właśnie ten jedyny przypadek nie pozostał im w pamięci.
Orkiestra i Jurek Owsiak potrafili poruszyć tysiące ludzi. Wzbudzić w nich entuzjazm, chęć działania jakiej ten ogarnięty marazmem przez dziesięciolecia kraj nie widział. I to jest cenniejsze niż wszystkie uzbierane miliony.
Jeśli przez swoje podejrzenia, niesprawdzone zarzuty odbierzesz ten entuzjazm choćby jednemu dzieciakowi – to nie możesz spokojnie zasnąć.