Fast food na salonach czyli rodak się stołuje

Gdy z telewizora wrzeszczy Magda Gessler, Okrasa z Pascalem pokazują jak z supermarketowych składników sklecić danie, a Bobek Makłowicz przemierza świat z gazową kuchenką – jak na złość, wciąż pakujemy się w fastfoody.
Jadamy na mieście. To według raportu Polska na Talerzu przygotowanego przez Makro Cash&Carry oznaka bogacenia się społeczeństwa. Wiadomo. Kryzys się kończy, więc stać nas. Bierzesz rodzinę w niedzielę do restauracji. Kładziesz serwetę na kolanach, bierzesz gustowne sztućce w ręce, patrzysz na niewielką porcję pysznej jagnięciny w borowikach i… sen się kończy. Podobnie jak i zdrowe odżywianie.
Klasa średnia i plastikowy widelec
Statystycznie częściej się stołujemy. Może z lenistwa, może wygody. Czasem pewnie to konieczność, bo natłok zajęć nie pozwala ugotować choćby jajka. Po co się przemęczać?
Jeśli w naszym śnie zasiadamy w eleganckiej restauracji Giancarlo Russo, to w realu budzimy się w podłej budzie z kebabem. Szczytem luksusu jest wizyta w Macdonaldzie.
Nasza statystycznie narodowa kuchnia kosztuje 10-25 zł. za posiłek. Na jak ekskluzywny obiad nas stać?
W raporcie Makro czytamy, że najbardziej lubimy kuchnię włoską, polską i amerykańską. Brzmi nieźle? W przełożeniu na język zrozumiały – jemy pizzę, udko z kurczaka, hamburgera lub hot-doga. Najczęściej na ulicy, łażąc uświnieni keczupem, śmierdząc miksem przypraw do pizzy. Czyli fastfood górą. Co tam zdrowe odżywianie.
Ale nie jesteśmy jakimiś tam zaściankowymi chamami. Jadamy też dania orientalne. Co? Wiadomo – za 10 zł pewnie sajgonki na oleju silnikowym po raz pierwszy zastosowanym do celów gastronomicznych w czasach rewolucji kulturalnej.
Ale – jest jeszcze światełko w tunelu, powiew luksusu, czego nie omieszka przypomnieć ranking Makro:
– Najgorętszą potrawą, której notowania rosną jest burger, a raczej „gourmet burger”, który – podobnie jak pizza – awansował z dania fast food do fast casual. Oznacza to głównie tyle, że składniki dobierane do przygotowania burgera pozyskiwane są od lokalnych dostawców, mięso jest wysokiej jakości, a bułka często wypiekana w zaprzyjaźnionej piekarni wg autorskiej receptury – mówi Agata Godlewska, redaktor naczelna magazynu Food Service.
To już jakieś totalne kuriozum. Pewnie takiego hamburgera brytyjski premier Cameron jada nożem i widelcem.
Kucharz atrakcyjny jest i basta
Naszego gourmet burgera jemy rzadko, także dlatego, że według statystyk – najczęstszym drogowskazem gdzie i co jeść są: rodzina, znajomi oraz internet. Gdy do tego dodać, że najważniejszym wskaźnikiem przy wyborze jest jakość dań – ręce opadają. Aż 70% klientów nie zgłasza uwag co do posiłków.
A cóż niby mieliby powiedzieć? Przepraszam, ale keczup w hot-dogu nie dość zawiesisty? Kebab mało chrupki, a makaron ryżowy nie jest al dente?
Na koniec znajdujemy w raporcie Makro raportu prawdziwy rarytas:
– Większa świadomość konsumencka, zwracanie uwagi na jakość oraz panująca obecnie moda na gotowanie wpływają na postrzeganie zawodu kucharza. Aż 54 proc. ankietowanych uznało zawód szefa kuchni / czy kucharza za atrakcyjny!
I to wszystko na podstawie wizyt w fastfoodzie! Master Chief mikrofalówki wzorem kulinarnego smaku.
Gdy z telewizora wrzeszczy Magda Gessler, Okrasa z Pascalem pokazują jak z supermarketowych składników sklecić danie, a Bobek Makłowicz przemierza świat z gazową kuchenką – jak na złość, wciąż pakujemy się w fastfoody. I jeszcze pewnie wmawiamy sobie, że to zdrowe, bo do hot-doga mistrz ceremonii dodał sałatę, plaster pomidora i surową cebulę więc mamy zdrowe odżywianie.
Z gówna bicza nie ukręcisz – mówi ludowa mądrość. Ale hamburgera – owszem. I nie trzeba być alchemikiem.
Ale żeby z tego wstydliwego faktu robić wyznacznik narodowego wychodzenia z kryzysu?
Foto: focus.recompose / photo on flickr