Gazeta lokalna – zasięg globalny

Gmina Chicago, powiat Illinois. Wiem, wiem – to nie są właściwe odpowiedniki. Jakby nie mówić – porównanie stanu USA do naszego powiatu jest dramatycznie nieadekwatne. Ale fajnie gdy w Stanach ukazuje się nasza gazeta lokalna.
Właśnie jesteśmy z wizytą w redakcji Tygodnika Podhalańskiego. Oprócz Zakopanego, Nowego Targu i Szczawnicy nasz dziennikarz urzęduje też w Chicago. Miłosz Sowa, z zawodu marynarz, od kilkunastu lat jest dziennikarzem TP i co tydzień zapełnia dwie strony tygodnika wiadomościami zza Wielkiej Wody. Tym razem mamy go wspomóc. Gdzieś pomiędzy zwiedzaniem, a zakupami będzie czas na rozmowy i wywiady. W końcu praca dziennikarza nie różni się ze względu na szerokość geograficzną. Szczególnie jeśli chodzi o Cikagowo. I górali, których tu dużo, a do tego trzymają się razem.
W Chicago zatrzymaliśmy się w siedzibie Fundacji Kultury Tatrzańskiej. Duży gmach niegdyś służył parafii, a gdy ta wystawiła go na sprzedaż – kupili go trzej górale. Co ciekawe, ta pozarządowa organizacja zajmuje się nie tylko promocją folkloru, ale też między innymi… skokami narciarskimi. W USA ten sport uprawie w sumie nieco ponad 500 zawodników. W tym grupa górali.
Na jednej z sal wisi kilka kombinezonów dla młodych skoczków, jakiś sprzęt treningowy. Na busie, którego użyczył nam Bogdan Ogórek z dala widoczne jest wielkie logo Tatra Foundation. Jej szef wbrew pozorom nie jest krewnym tymczasowej kandydatki na Prezydenta. Choć pewnie lepiej by się do tej roli nadał.
Trudno poczuć tu Amerykę. Na ścianie obrazek z Tatrami, plakat z atrakcjami Zakopanego. Na parkingu zbierają się górale „wyzdajani” na paradę 3 maja. Gdyby nie drapacze chmur w tle możnaby pomyśleć, że jesteśmy w Zakopanem. Taki folklor.
Tygodnik Podhalański to prawdopodobnie jedyna gazeta lokalna ukazująca się na dwóch kontynentach. Pomysł sprzed kilkunastu lat okazał się strzałem w dziesiątkę. Nie tylko informacje, to także reklamy. Przeglądając stare egzemplarze można poznać kiedy i gdzie jest większy kryzys. Ciekaw jestem, czy taki układ dziś miałby rację istnienia. Przecież nie tylko górale w Chicago mogą stanowić grupę docelową. Nasi są w Anglii, Walii, czy Norwegii. Ale w dobie internetu wątpię czy ktoś chciałby zapłacić euro, funta czy inny pieniążek za papierową gazetę przywiezioną z kraju, w której znalazłby informacje także o tym co się dzieje za rogiem?
Czytaj też: Gdy dziennikarz sięga po broń