Ceper i ceprowatość jako styl życia

ceper

Ceper to mentalność, stan umysłu na swój sposób upośledzony.

Ceper to w tradycyjnym pojęciu po prostu  nie-góral. Określenie choć już nie tak bardzo pejoratywne, moim zdaniem nie jest wyróżnikiem miejsca pochodzenia, ale stanu umysłu. Ograniczającego góry do Krupówek, a wędrówki w Tatry Wysokie do przejażdżki fasiągiem do Morskiego Oka. Ceper na góralskiej furce lamentuje jak fatalne jest życie ciągnącej go góralskiej szkapy. I tyko czyha, by zrobić fotkę przewracającemu się od zmęczenia koniowi.

Niedawno TVN zrobił krótki materiał dotyczący skarg i wniosków jakie wpływają do dyrekcji Tatrzańskiego Parku Narodowego.
I tu mamy coś co stanowić może kwintesencję ceperskości.

Co wakacje rozpoczyna się ożywiona dyskusja dlaczego przy szlakach nie ma koszy na śmieci. Miastowi racjonalizatorzy przekonują, że przez to muszą wyrzucać śmieci gdzie popadnie. Bo gdyby co sto metrów stał blaszany kubełek, to worek po chipsach z pewnością do niego by wyrzucili. A skoro kosza brak – worek wywalają pod nogi. Logiczne nie? Nie, nie logiczne! Jeśliś cymbale wniósł worek smażonych ziemniaków do tego miejsca, to nic ci się nie stanie, jeśli opakowanie wsadzisz z powrotem do plecaka! Od zawsze śmieci znosi się w doliny, bo góry to nie miejsce na kosze. Zanim dotarłby do nich jakiś odpowiednik górskiego MPO wszystko rozwlekłyby lisy, niedźwiedzie czy inna leśna gadzina. I jeszcze przy tym by odchorowały zjadając niedojedzone ludzkie specjały. Człowieku truj się sam! I sam się nurzaj w swoich śmieciach.

Ceper pod latarnią

Czego jednak natura cepra nie wymyśli! Ceper chciałby mieć wzdłuż szlaku ławeczki, a nawet latarnie. O ile sympatyczniej byłoby w ten sposób zdobywać świętą górę ceprów! I tu pojawia się kolejny wniosek racjonalizatorski – niezbyt rozległy, a przy tym zwykle przepełniony szczyt Giewontu trzeba by otoczyć barierkami, bo przecież o nieszczęście nietrudno!

Są też pomysły, by zimą odśnieżać i posypywać piaskiem śliskie szlaki, bo wiadomo – ktoś pewnie będzie chciał jakieś odszkodowanie wygrać. A pretensje dlaczego nie wolno dojeżdżać samochodem do Morskiego Oka? Ceper chciałby Tatry zdobywać, ale samochodem. Przy tym ceper będzie przekonywał, że w ten sposób ulżyłoby się losowi zaprzęgniętego do fasiąga konia.

Ceper – extreme

Ceper tyle, że często miejscowy – kocha zdobywać Beskidy quadem czy crossowym motocyklem. I nie pomoże idiocie argument, że góry to cisza i sposób na kontemplację przyrody. Oczywiście moto-ceper będzie płakał, że gdyby mu zbudować tor to na pewno nie wyjeżdżałby na szlaki. Ale jakoś wybudowanie obiektu koło Osielca nie uwolniło szlaków od ryczących maszyn.

Ceperskość dotyka także umysły na wskroś uczone. Parę lat temu profesorowie z rady naukowej gorczańskiego parku zabronili wjazdu na szlaki jeźdźcom na koniach. I nie poszło o względy bezpieczeństwa, ale fakt, że koń jest zwierzęciem obcym na wysokogórskich szlakach. Co gorsze, ten obcy element żre owies, a  tym samym tymże owsem sra. I co? Rozsiewać może kolejny obcy element w gorczańskiej przyrodzie jakim jest owies. I już pojawiła się wizja bujnych łanów, które powstaną z wysranego ziarenka, by zawładnąć halami, zagłuszyć świerki i uśmiercić buczyny. Może to był jakiś koszmarny sen, ale efekt powstał na jawie. Stąd powstał zapis wyznaczający tylko nieliczne ścieżki udostępniane koniom oraz obowiązek zgłaszania dyrekcji każdego konnego wtargnięcia na szlaki. Praktyka pokazała, że i tak nie było co zgłaszać, bo tych hippicznych turystów było tyle co kot napłakał. Prawdopodobnie nie ma też badań, które pokazałyby ile kłosków owsa wzeszło na końskim gównie. Przepis w końcu trafił do kosza.

Słyszałem też argument, że na terenie parku powinno się ograniczać ruch rowerów ze względu na możliwość skapnięcia smaru z łańcucha. Tak jakby z łańcuchów smar kapał.

Ceper kontra turysta z  siateczką

Kiedyś odpoczywając na szczycie Świnicy zobaczyłem niezwykłego turystę. Przyszedł w trampkach, niosąc w ręku płócienną siatkę na zakupy. Miał może około czterdziestki. W pewnym momencie z siatki wyciągnął termos i szczoteczkę do zębów. Z tubki wycisnął pastę, a do kubeczka nalał ciepłą wodę. Nie przejmując się spojrzeniami ludzi obsiadających szczyt niczym gołębie krakowską kamienicę zaczął poranny rytuał. Jak w książeczce dziecięcego Klubu Wiewiórki zaczął z namaszczeniem szorować zęby. Ruchy okrężne i prostopadłe, masaż dziąseł i szorowanie siekaczy. Po regulaminowych trzech minutach wypłukał ząbki, zebrał do siatki klamoty i ruszył w dalszą podróż w kierunku Przełączy Świnickiej.

Ceper? Nie. Na swój sposób – prawdziwy turysta. Nie nagnoił, nie  przeszkadzał, zachował czystość na szlaku i zniknął. W odróżnieniu od tych, którzy potrafią nasyfić  dookoła i pozostawić fatalne wspomnienie w pamięci innych.

Bez względu na to czy są profesorami, obrońcami zwierząt czy miejscowymi głupkami na pyrkoczących maszynkach.

Author : Józef Figura

Dziennikarz Tygodnika Podhalańskiego i trener, właściciel firmy szkoleniowej Warsztat Medialny. Prowadzi warsztaty dla dziennikarzy, pracowników mediów, ale także zajęcia dla studentów oraz uczniów. Właściciel sklepu internetowego ze sprzętem przydatnymi w dziennikarstwie i nie tylko.