Smog zabija. Ekologia przebija się do naszej świadomości

Smog zabija – to już nie straszenie oszołomów, ale wyniki badań. W styczniu i lutym 2017 w Polsce było o 11 tys. więcej zgonów niż zwykle w tych miesiącach.
To dane NFZ. Co niezwykłego się wówczas zdarzyło? Przez ponad miesiąc nad bezwietrzną i zmrożoną ostrym atakiem zimy Polską zawisłą czapa smogu.
Jak podaje Gazeta Wyborcza – Światowa Organizacja Zdrowia i Europejska Agencja Środowiska wyliczyły, że w Polsce z powodu smogu każdego roku umiera 44,5 tys. osób. Powoli te liczby zaczynają docierać do naszej świadomości.
Smog zabija – Alarmy budzą świadomość
Jeszcze dwa lata temu większość spoglądała na nich jak na wariatów. Szczególnie tu, na Podhalu gdzie tak silnie akcentuje się przywiązanie do tradycji. Bo, skoro ojciec palił, dziadek palił i pradziadek to przecież normalne, że i dzieci utylizują w piecu nie tylko drewno i węgiel.
Hasło Alarm Smogowy otwierało scyzoryki w kieszeniach samorządowców i otwartą niechęć w oczach sąsiadów. Oszołomy – to etykieta, która wydałoby się wówczas – przywarła na dobre. Bo czego oni chcą? Czy ktoś słyszał, by dziadkowie umierali na raka? A czy ktoś ich badał? – odpowiadali nieśmiało.
To, że sąsiad palił czym się dało składano bardziej na karb życiowej zaradności. Tak jak za komuny uważano, że nikt nie kradł z zakładu pracy tylko “kombinował” jak coś wynieść. I kombinowali nawet materiały na budowę kościołów. Teraz wielu uważa, że skoro śmieci takie drogie, to lepiej je wdychać niż wyrzucać. Tyle, że do niedawna nikt nie śmiał donieść, by nie być kapusiem. A jeśli doniósł to i tak strażnik miejski najczęściej całował klamkę, bo nikt go do domu nie wpuszczał. Żyliśmy w kręgu niemocy, gdzie ci, którzy chcieli coś zmienić na lepsze uznawani byli za durniów.
Smog zabija – dosłownie
Wydawało się, że nie ma szans by się z tego wydostać. A jeśli już – to jedynym sposobem było wyjechać. Gdzieś daleko, gdzie wiatry silniejsze i rozganiają smog.
Tymczasem smog zabija. I to nie jest przenośnia. A jakie są pierwsze symptomy choroby?
– Zaczyna się od kaszlu. Tak pozbywamy się zanieczyszczeń, które wraz z powietrzem dostają się do układu oddechowego. Może pojawić się też katar, bo w ten sposób oczyszczamy górne drogi oddechowe. Albo wykrztuszanie wydzieliny, gęstej i lepkiej. Mogą się przytrafić trudności z oddychaniem. Duszności to znak silnego przeciążenia układu oddechowego, na które organizm reaguje wytworzeniem stanu zapalnego. On może się przekształcić w astmę oskrzelową – tłumaczy w wywiadzie dla Gazety Wyborczej dr. n. med. Piotr Dąbrowiecki z Kliniki Chorób Infekcyjnych i Alergologii Wojskowego Instytutu Medycznego oraz z Polskiej Federacji Stowarzyszeń Chorych na Astmę, Alergię i POChP (Co takiego wydarzyło się w styczniu 2017 r., że zmarło o 11 tys. więcej ludzi niż zazwyczaj?).
I zaczyna dziać się coś co było przez lata nie do pomyślenia. Presja społeczna zaczyna odnosić skutek. Już wójt i burmistrz nie odpowiada wzruszeniem rąk czy atakiem na żalącego się sąsiada. Nie tłumaczy braku działania brakiem pieniędzy. I choć wszystko to wciąż kropla w morzu potrzeb, to przynajmniej zaczyna zmieniać się nasza mentalność.
Czytaj też: Najlepsze narzędzie do walki ze smogiem
Smog zabija, a my to przynajmniej widzimy
Być może zaczęły docierać do ludzi argumenty lekarzy i naukowców. Choć nie jestem przekonany. Raczej widzę tu skutek społecznej presji. Bo sąsiad patrzy, a wydobywający się z komina czarny, może i węglowy dym, coraz trudniej zbyć wzruszeniem ramion. To, że smog stał się tematem numer jeden przynajmniej w sezonie zimowym to zasługa Alarmów Smogowych, które zaczęły powstawać w kolejnych miejscowościach, w których powietrze widać i czuć. Choć dla wielu nadal kojarzą się z ekooszołomami, to jakiej by nie przyszywać im łatki – to oni doprowadzili do tego, że zwracamy uwagę na to, czym oddychamy. Coraz więcej osób zaczyna się interesować pozyskaniem dopłat na instalację ekologicznego ogrzewania. Popularny staje się już nie tylko ekogroszek, ale także pompy ciepła, ogrzewanie gazowe czy kotły na pellet.
Zaczyna się coś dziać. W ten nurt pozytywnej presji włącza się też Tygodnik Podhalański z akcją pod hasłem “Nie palimy byle czym”. Czytelnicy wieszają na swych domach i płotach przygotowane przez redakcję tabliczki, by zademonstrować, że w sprawie smogu nie mają sobie nic do zarzucenia. Może to niewiele, ale tabliczki zaczynają być widoczne. I kłują w oczy tych sąsiadów, którzy po staremu palą czym się da. Od razu efektu nie będzie, ale kto spodziewał się 2 lata temu, że premier polskiego rządu będzie się przechwalał wprowadzeniem programu Czyste powietrze z kwotą 11 mld zł?
Powoli zmienia się otoczenie. To duża zasługa ruchów oddolnych jak Alarmy Smogowe. Ale możemy sobie pogratulować także my, dziennikarze, którzy mamy w tym całym zamieszaniu swój drobny udział. I oby tek dalej.
A przy okazji – tabliczki “Nie palę byle czym” są dostępne w redakcjach TP. Szybko skończyła się darmowa pula – teraz można je nabyć za niewielką opłatą.
A tak do akcji zachęcają Jasiek Karpiel Bułecka i Krzysztof Trebunia Tutka: