Katarzyna Rogowiec i porażeni optymizmem

Są ludzie, z którymi wystarczy zamienić parę słów.

Są tacy, którym wystarczy prosty gest.

Czasem tylko uśmiech.

By zmienić nasze postrzeganie świata.

 

Był rok 2001, wtedy jeszcze nie była znana. Wkrótce miała wyjechać na igrzyska paraolimpijskie do Salt Lake City. Miała już reprezentacyjny dres i biało-czerwony kapelusik, który zgrabnie nakładała na głowę. Spotkaliśmy się w jej rodzinnym domu w Rabce – Zarytem. Przygotowałem o niej tekst do numeru świątecznego Tygodnika Podhalańskiego.

Jeszcze jadąc układałem sobie w głowie pytania. Jak je zadać, by nie urazić, jak zapytać, by nie sprawić bólu? Miałem przecież rozmawiać z INWALIDĄ. Nieszczęśliwą kobietą, która w wypadku straciła ręce. Miałem zapytać, jak sobie radzi, czy świat nie jest zbyt okrutny, a bariery, na które pewnie natyka się co dzień – zbyt upokarzające. A w końcu – jak możemy jej pomóc?

Tak wyobrażałem sobie rozmowę z Kasią Rogowiec, zanim przekroczyłem próg jej domu. Po godzinie, może dwóch – wychodziłem szczęśliwy – szczęściem odbitym.

Avanti czyli do przodu

To spotkanie przypomniało mi się w piątek, gdy słuchałem mojej ulubionej radiowej Trójki i południowej rozmowy Michała Olszańskiego. Szczęśliwa, spełniona kobieta, taki tytuł nosi ten wywiad. I warto go jeszcze posłuchać. Nie będę jednak streszczał – każdy może jeszcze do niego sięgnąć.

Obie ręce straciła, gdy miała trzy lata. Postanowiła się skryć w trawie, gdy tato kosił. Ledwo przeżyła. A potem życie uczyło ją nadrabiać straty. Twardości, uporu. I walki o swoje. Pamiętam jak opowiadała mi, że chciała być pilotem wycieczek. Biegle nauczyła się włoskiego, miała ukończone studia i wszelkie predyspozycje. Z wyjątkiem tej jednej. Ubiegając się o pracę w jednym z biur podróży usłyszała, że niestety, nie nadaje się, bo pracownik musi mieć odpowiedni wygląd…

Można się załamać. Nie wytrzymać. Zapłakać się lub zapić. Albo iść do przodu. I poszła – mimo wszystko. Narty dały jej medale, podróże, zwycięstwa i popularność. A nam inne spojrzenie na świat ludzi niepełnosprawnych. Wbrew stereotypom – nie znaczy to – ludzi nieszczęśliwych.  Założyła fundację Avanti, która wspiera niepełnosprawnych sportowców. A w tym roku jeszcze raz zaskoczyła wszystkich, gdy zdecydowała się zostać przy niespełna rocznej córeczce Olimpii, zamiast jechać na paraolimpiadę w Soczi.

Spotykałem ją jeszcze kilka razy. A to w szkole w Klikuszowej, gdzie przyjechała na spotkanie uczniowskiego klubu sportowego, w którym też na biegówkach startowała mała Iwetka bez jednej dłoni. Innym razem na wręczeniu nagród w nowotarskim MOK-u, gdy ktoś nie bardzo wiedział jak jej uścisnąć rękę. Albo na krakowskich błoniach, podczas imprezy dla niepełnosprawnych.

Za każdym razem – wystarczyła chwila rozmowy, by efekt był ten sam. Efekt zmiany spojrzenia na codzienność. Nie dlatego, by  przeszła przez głowę myśl, że skoro „inwalida” tak dobrze sobie radzi to ja też muszę. Ona po prostu – zaraża radością i optymizmem.

To jedna z osób, które nadają sens temu co robimy. Dla takich chwil warto było poprzewracać niegdyś w życiu co nieco, by zostać dziennikarzem. Znaleźć się tu i teraz, spotkać właśnie tę osobę. Zarazić się radością życia. I dystansem do wszystkich, którzy narzekają.

Daj się zarazić

Wszystkim dziennikarzom – i nie tylko – życzę, by spotkali swoją Kasię Rogowiec. Niekoniecznie sportsmenkę i olimpijkę. Może jeszcze szerzej nieznaną, albo niedostrzeżoną. One charakteryzują się jedną fantastyczną cechą – bez względu na to czy pełno- czy mniej pełnosprawne – KIPIĄ ENERGIĄ.

Poznasz to od razu. Tylko nie zamykaj się na nią. Nie zaskorup się w swoim wyobrażeniu o ludziach. Po prostu daj się unieść!

 

Author : Józef Figura

Dziennikarz Tygodnika Podhalańskiego i trener, właściciel firmy szkoleniowej Warsztat Medialny. Prowadzi warsztaty dla dziennikarzy, pracowników mediów, ale także zajęcia dla studentów oraz uczniów. Właściciel sklepu internetowego ze sprzętem przydatnymi w dziennikarstwie i nie tylko.