Gadającej głowy ścięcie

Sami wyhodowaliśmy tego wrzoda. I możemy się zżymać, że politycy opowiadają głupoty, rozsiewają nienawiść, skłócają ludzi – skoro to media dają im tak szerokie pole popisu.

W grudniowym Press pojawił się zaskakujący artykuł „Polityk nie ma gadać”. Zaskakujący, bo zauważa fakt w Polsce niedostrzegany. Media stały się tubą władzy. I nie chodzi tu o sprzyjanie którejkolwiek opcji czy brak bezstronności, ale czas udostępniany na pokazywanie gadających głów. Przez 25 lat byliśmy przekonywani, że to oczywista prawidłowość, by w Wiadomościach, Faktach czy Dziennikach oglądać wypowiadającego się na każdy temat premiera, ministra, polityka partii A, B oraz C.  Telewizyjne „setki” stały się czymś tak normalnym i naturalnym, że przyjęliśmy je jako oczywistość. Jeśli szaleje grypa to musi wypowiedzieć się minister zdrowia, szef komisji zdrowia, opozycyjny polityk z komisji zdrowia, wreszcie były minister zdrowia. Na eksperta, który wiedziałby o czym mówi – często już nie ma czasu. Jeśli w międzyczasie któryś z najbardziej zażartych poselskich harcowników palnie jakąś głupotę – mamy odrębny materiał. Pyskówki stają się wartością samą w sobie. I już nie chodzi o to, kto miał rację, ale kto zaprezentował największą ekwilibrystykę w braku logiki wypowiedzi.

Z głupoty przynajmniej znaczniej części polityków wszyscy zdają sobie sprawę. Z głupoty dziennikarzy ich cytujących – już mniej. I tak z góry na dół od telewizji po gazety, od mediów ogólnokrajowych po lokalne – dziennikarze lubują się w cytatach, łapaniu za słowo czy wyciąganiu jak najdziwniejszych wypowiedzi. Przekonujemy, że widz czy czytelnik musi wiedzieć na kogo głosował. I z lubością cytujemy.

Żyj historią

Czy to normalne? jak przekonuje Press – niekoniecznie. I podaje przykłady zachodnich stacji telewizyjnych z Norwegii, Szwecji, Wielkiej Brytanii czy Włoch. Półgodzinny serwis  w BBC bez oni jednej wypowiedzi polityka – to częsty obrazek. Zamiast parlamentarzystów wypowiadają się eksperci, nawet wypowiedzi  ministrów są zwykle omawiane przez dziennikarza, który przekazuje skrótowo ich sens. A jeśli widać w tle mówiącego parlamentarzystę, to jego słowa streszcza dziennikarz. I to jest prawidłowość nawet we włoskich stacjach należących do Berlusconiego z czasów, gdy ten był premierem.

– Nawet jeśli temat można by zrealizować, opierając się na sporach polityków, brytyjskie dzienniki starają się tego unikać. – Świetnym przykładem jest cykl Marka Eastona – opowiada Katarzyna Madera, dziennikarka brytyjskiej telewizji publicznej. – Reporter BBC objeżdżał przez tydzień kraj, by zastanowić się nad tym, które jego części mogą uzyskać autonomię podobną do szkockiej. Mimo, że – jak informuje stacja – cykl dotyczy „konstytucyjnej przyszłości kraju”, w żadnym odcinku (poza jednym ośmiosekundowym wyjątkiem) nie pojawił się polityk – ani lokalny, ani krajowy. Easton odwiedza za to księgarnię w Edynburgu, zamek w Walii i pub w Yorkshire. Rozmawia przede wszystkim z mieszkańcami i apolitycznymi ekspertami. Katarzyna Madera: – Mamy takie motto: „Live the story” (żyj historią). Bardziej nas obchodzi co ma do powiedzenia zwykły mieszkaniec okolicy żyjący daną sprawą niż radny czy burmistrz – czytamy w Press.

Tymczasem nad Wisłą – jak zauważa Mariusz Kowalczyk, autor artykułu w Press – polityk polityka pogania. Podliczając wypowiedzi polityków w ciągu jednego tygodnia z trzech głównych programów informacyjnych  („Wiadomości” TVP, „Fakty” TVN i „Wydarzenia” Polsatu) okazało się, że w łącznie 27 wydaniach wystąpili aż 350 razy!

Trudno winić polityków, że większość z nich wygaduje banały, skoro mają tak częstą okazję brylować w telewizyjnych newsach. Trudno zrozumieć reporterów i wydawców tych programów – śledząc trzy główne dzienniki telewizyjne przez dziewięć dni wysłuchaliśmy średni 38 tego typu wypowiedzi polityków dziennie.

Kamyczek do własnego ogródka

Oczywiście można zwalać winę na dziennikarzy ogólnokrajowych, którym łatwiej zaczepić w sejmowym holu jakiegoś polityka i otrzymać odpowiedź na każdy temat. Jednak pozostaje pytanie, czy gazety regionalne czy lokalne nie idą tym samym tropem? Czy nie idziemy na łatwiznę pytając w sprawach istotnych dla mieszkańców wyłącznie burmistrzów czy wójtów? A może powinniśmy raczej pójść tropem Marka Eastona i rozmawiać z ludźmi?

A przy okazji nie cytując, a jedynie opisując wypowiedzi naszych włodarzy pozbędziemy się kłopotu z autoryzacją. Tej bowiem podlegają tylko cytowane bezpośrednio wypowiedzi!

Author : Józef Figura

Dziennikarz Tygodnika Podhalańskiego i trener, właściciel firmy szkoleniowej Warsztat Medialny. Prowadzi warsztaty dla dziennikarzy, pracowników mediów, ale także zajęcia dla studentów oraz uczniów. Właściciel sklepu internetowego ze sprzętem przydatnymi w dziennikarstwie i nie tylko.