Sejmowy hol i dwa rodzaje dziennikarstwa

Gdy jako dziennikarze lokalni mamy swoje pięć minut w sejmowej sali – ocieramy się o kolegów po fachu ze stolicy. I spoglądamy na siebie ze zdziwieniem.

Niektórzy siedząc na kanapach sejmowego holu z wyższością zmierzą wzrokiem dziennikarzy z prowincji. Ci drudzy z pewną dozą politowania zerkną na wygniecione tapicerowane stołki przez tych, którzy warują godzinami, by wyhaczyć przed kamerę jakiegoś parlamentarnego złotoustego.

Dwa dziennikarskie światy. Podobnie jak i dwa obrazy Polski, które można obejrzeć w mediach. Tej z poziomu ulicy Wiejskiej oraz tej z perspektywy wiejskiej czy małomiasteczkowej. To nie żadna Polska A i B. To dwa rodzaje dziennikarstwa.

To spotkanie nastąpi w styczniu przy okazji wręczenia dorocznych nagród Local Press przyznawanych przez Stowarzyszenie Gazet Lokalnych.  Jest już lista grona nominowanych. My spędzimy swą godzinkę w sali znanej z posiedzeń różnego rodzaju komisji sejmowych. Jeśli akurat będzie jakaś nieoczekiwana konferencja prasowa czy posiedzenie, to piętro wyżej na najbardziej znanych z telewizyjnych przekazów schodach – zaroi się od kamer i mikrofonów. Ktoś ważny, powie coś interesującego naród cały. Jeśli akurat oczekiwanie na jego słowa się przedłuży, to prawdopodobnie ktoś z dziennikarzy A zejdzie do dziennikarzy B zrobić krótką relację z tego jak wygląda amatorskie dziennikarstwo na prowincji. A potem zapomnimy o swoim istnieniu. Do czasu, gdy w prowincjonalnej gazecie pojawi się temat, który zainteresuje ważnego redaktora w Warszawie. Ten wyśle swą ekipę, by zrobiła go profesjonalnie – czyli bez powoływania się na źródło.

Ale 10 stycznia, bez oglądania się na cokolwiek będziemy cieszyć się swoimi małymi sukcesami. Bo ktoś docenił, zauważył, wyróżnił lokalny tekst. Bo okaże się, że to nasze dziennikarstwo często wyuczone metodą prób i błędów nie jest wcale takie najgorsze. Czasem obala lokalne układy, czasem pokazuje prawne czy urzędnicze idiotyzmy w mniejszych bądź większych miejscowościach. Często z dystansem opisuje otaczające nas realia.

Może i nie jesteśmy mistrzami słowa, może i nie napiszemy reportażu życia, na który nam zabraknie czasu, a redakcji pieniędzy. Czasami uwiera nam monotonia, gdy trzeba zrobić w ciągu tygodnia kilkanaście tekstów często na mało ekscytujące tematy. Dla dziennikarza może to i nudne, ale wielu czytelników wyczekuje właśnie tych informacje. A w telewizorze ich nigdy nie znajdą.

Prasa lokalna, choć kryzys mocno daje się we znaki, jeszcze się trzyma. Póki co, pogłoski o jej śmierci możemy uznać za przesadzone.

Author : Józef Figura

Dziennikarz Tygodnika Podhalańskiego i trener, właściciel firmy szkoleniowej Warsztat Medialny. Prowadzi warsztaty dla dziennikarzy, pracowników mediów, ale także zajęcia dla studentów oraz uczniów. Właściciel sklepu internetowego ze sprzętem przydatnymi w dziennikarstwie i nie tylko.