Hokej kontra dziennikarska wizja świata

Kolejny
raz
przekonuję się,
że świat realny
i medialny
to dwie
zupełnie
inne
rzeczywistości.
Okazją okazał się hokejowy mecz. Ostatni tego sezonu pojedynek w Nowym Targu. Batalia o trzecie miejsce, w której MMKS Podhale Nowy Targ zmierzyło się z Ciarko Sanok. Dawid, nie dość, że młody to jeszcze po latach finansowych zapaści i różnorodnych perturbacji ze sponsorami. I Goliat z Sanoka – drużyna utytułowana i ze sporym zagranicznym zaciągiem.
Ale nie będę o meczu się rozpisywał, bo kibic ze mnie okazjonalny, a kogo to zainteresuje relacji znajdzie dość. Bardziej ciekawi mnie to, co na trybunach. A tu spora niespodzianka.

Kibola szukam, szukam i… nie znajduję
Dziennikarze z lubością rozpisują się o tym jak fantastycznych kibiców ma polska siatkówka. I jak fatalnych pozostałe dyscypliny, poczynając od piłki nożnej, gdzie tylko bandytyzm kibolstwo, rasizm, chamstwo i syf totalny. Przynajmniej media o kibicach rozpisują się zwykle w takim kontekście i tylko przy okazjach rozmaitych ekscesów.
Nie inny obraz wyłania się człowiekowi przeciętnie zainteresowanemu hokejem. Mecze podwyższonego ryzyka, niewpuszczanie kibiców drużyn przyjezdnych, sprawdzanie dokumentów i rewizje przy wejściu. Istny Armagedon.
Na wszelki wypadek przed meczem biorę ze sobą etui na okulary – w końcu podbite oko się wyleczy, tymczasem nowe oprawki drogie.
Bilet na mecz o medal kupuję za jedyne 20 zł i to bez żadnych zniżek. Na halę wchodzę bez problemów, nikt nie sprawdzi dowodu – może siła przekonania siwego włosa i widoczne z daleka pokojowe nastawienie – zrobiły wrażenie także na rosłych ochroniarzach.

Siadam sobie tam, gdzie najgęściej czyli w najbardziej rozkrzyczanym sektorze. Jak coś się będzie działo to pewnie tu. Ze zgoła innego założenia wychodzą rodzice sporej grupy maluchów hasających sobie między krzesełkami.
– Nie boisz się? – pytam zaniepokojony młodą mamę półtorarocznej dziewczynki.
Ta patrzy na mnie jak na idiotę. Zresztą, oprócz maluchów w sektorze są też rośli faceci w klubowych barwach, bębniarz, mnóstwo dziewczyn w wieku gimnazjalno – licealnym oraz spora grupa społeczeństwa, którą te mogłyby bez przesady nazwać dziadkami. O młodych matkach już wspomniałem.
Pierwszy gwizdek w górę leci konfetti, śpiewy też jakieś dziwne kar żadnych k…, ch, p… i innych akcentów. Wiadomo – dzieci słuchają. A głupio byłoby gdyby widziały w tatusiu chama jakiegoś pospolitego. Jest więc wszystko, co ludzie kochają – emocje, krzyki, śpiewy, meksykańska fala, a wreszcie zwycięstwo zdobyte po dramatycznej końcówce, gdy wydawało się, że goście nabrali wiatru w plecy, a gospodarze gryzą lód ostatkiem sił.
Babskie rządy

Z ostatnim gwizdkiem emocje wcale nie opadają. Na lodzie pojawiają się wszyscy zawodnicy i działacze. Wśród nich Agata Michalska oraz Monika Hołowczak, prezeski, które prowadzą klub… społecznie i po godzinach swej pracy.
Pewnie nikt nie opowie w ogólnopolskich mediach o atmosferze, dzieciakach, klubie, który kobiety wyciągnęły z bankructwa i postawiły na nogi. Pewnie nadal będziemy żyć w przekonaniu o bandytyzmie na trybunach, przestraszeni wizją burd wszczynanych przez pseudokibiców. Może jeszcze ktoś przypomni zadymmy do jakich dochodziło lata temu. I będziemy pognębiać tę dyscyplinę, która jest widowiskowa, fantastyczna i – mimo problemów – przyciąga na trybuny tysiące ludzi.
Na szczęście nie wszyscy wierzą nam, dziennikarzom.

[grwebform url=”http://app.getresponse.com/view_webform.js?wid=7865602&u=PeoJ” css=”on”/]