Sakramenckie przekleństwa

Czym byłaby gwara góralska bez swojskich, specyficznych przekleństw, a nawet najcięższych bluzgów, odpowiednio jednak dozowanych?
Przeklinać też trzeba potrafić. Afera podsłuchowa obudziła tysiące obrońców moralności co to nigdy nie skalali się choćby słowem „dupa”. Lamentują nad kondycją naszej klasy politycznej skoro ta brzydko mówi. Wczoraj nawet Palikot zarzekał się, że w życiu nie przeklął.
Magellan, górale i ch…
Ale, co tam tematy ogólnopolskie. Ciekawsza jest kwestia wulgaryzmów w ujęciu lokalnym, a najlepiej góralskim. Jakby nie było, stanowią one nieodłączną część rzeczywistości. Dlaczego czasem brzydzą i oburzają, a niekiedy śmieszą? Jak to jest, że widząc bluzgającego dresa idącego z komórką przy uchu w chmurze przekleństw jednoznacznie kojarzymy go z chamem? A innym razem słysząc sążniste „kurwy” potrafimy roześmiać się do łez?
Nie wiem, kto jest autorem, ale uwielbiam ten filmik, który ktoś umieścił na YouTube kilka lat temu. Ot, taka typowa godka nieco znietrzeźwiałego górala. A, że góral w stanie wskazującym ma fantazję nieziemską – nasz autor opowiada o tym jak Magellan opłynął świat. Historia jest genialna, a przy tym okraszana momentami dość obficie słowami, które nawet Rostowskiemu sprawiłyby trudności. Ale nie ma co się rozpisywać, odsyłam do źródła:
I co? Jaka reakcja? Kto jest zbulwersowany, kto zniesmaczony, komu to wisi, a kogo bawi? W tej sprawie mogę tylko zachęcić do komentowania pod tekstem. Chętni znajdą, gdzie trzeba także część druga i trzecią.
Trzy kropki w dupie
W redakcji nie raz toczymy boje w sprawie poprawności języka. Nawet, gdy plotkara Miastowa swym jęzorem chlapnie i rzuciła jakimś „gównem” wprawne oko redaktorki zawsze to wychwyci pozostawiając politycznie poprawne „g…o”. I nie ma mocnych. Nie przejdzie. Może to i lepiej, przecież gazeta lokalna musi trzymać poziom i dawać ludziom strawną lekturę.
W końcu raz sparzyliśmy się mocno z tytułem „Sakramenckie emocje”. Pierwsze z tych słów, choć przez górali często i chętnie używane, jest okrutnym bluźnierstwem. Podobnie jak i wszystkie starogóralskie przerywniki wywodzące się z tematyki religijnej. Efekt – nawoływanie do nieczytania Tygodnika Podhalańskiego padało nawet z kościelnych ambon.
Sakramenckie przekleństwa. A kto raz się sparzy…
Artykuł napisany po interwencji turystki, która nie mogła w uzdrowiskowym mieście znaleźć czynnej toalety. Zdesperowana w okolicach rabczańskiego dworca PKP zaczepiła jednego z meneli.
– A wyjscaj się w krzaki – usłyszała krótkie i dosadne słowa.
Nie przeszło. W gazecie można było przeczytać poprawną wersję menela mówiącego „proszę zrobić siku w krzakach”.
Niby to samo….
Poprawność poprawnością. Nie raz można znaleźć „kurwa” w reportażach publikowanych na łamach Tygodnika Powszechnego . Czasem przechodzi nawet tam. U nas nie ma szans.
Może, niech tak zostanie.
Zawsze pozostanie nam jakże malownicze, swojskie, neutralne i miłe –
E, krótki śpic!
Ale to trzeba powiedzieć ze specyficznym akcentem i tym cudownym, góralskim zaśpiewem.