Prasa lokalna i nasze pięć minut

Reportaże wcieleniowe, śledztwa, akcje społeczne, materiały telewizyjne – wszystko wskazuje, że prasa lokalna rośnie w siłę. Albo taką mamy nadzieję.
Poświętowaliśmy. Gala na zamku królewskim przy okazji rozstrzygnięcia konkursu Local Press organizowanego przez Stowarzyszenie Gazet Lokalnych pokazała, jak zauważa Jurek Jurecki, że dziennikarstwo nie kończy się na Jankach.
Na galę zajrzało parę telewizyjnych ekip i przedstawicieli ogólnopolskiej prasy. Pokazaliśmy się, pogadaliśmy – niektórzy do kamery inni dyktafonu. Wyprężyliśmy piersi do orderów i odebraliśmy statuetki. Jedni obeszli się smakiem odbierając tylko nominację, inni ucieszyli się z finansowej nagrody.
A tak naprawdę – konkurs ma być nauką. Najoczywistszą – warto się przyłożyć, szukać ciekawych tematów i pisać niezwykłe teksty. Kolejną mają być słowa jurorów. Trochę żal, że może trochę zbyt okrągłe, pompatyczne i ogólne. Chciałoby się dostać więcej. Ale i tak warto posłuchać jak odbierana przez nich jest prasa lokalna.
Gdy juror ma dylematy
Marcin Kowalczyk przewodził jury w kategorii dziennikarstwo śledcze i interwencyjne. – Rok temu mówiłem, że to rodzaj misji naprawiania świata, który nam się psuje i wy, dziennikarze śledczy chcecie to naprawiać – zauważa. – W czasach, gdy ogólnopolskie gazety rezygnują z tego typu dziennikarstwa w gazetach lokalnych jest ono wciąż obecne.
Najlepsze reportaże oceniał Mariusz Szczygieł. – Reportaż to historia, która wydarzyła się naprawdę i musi dawać do myślenia – podkreśla. – W tym roku było ich bardzo dużo, a poziom lepszy. Wszystko idzie ku dobremu. Wiele tekstów odbiegało od typowej sztampy reportażu z prasy lokalnej. Mnóstwo było tekstów pomysłowych na tematy bardzo lokalne ale i uniwersalne.
Jak zauważa publicysta Gazety Wyborczej – nowością są reportaże uczestniczące, których w minionym roku nie było w ogóle, a teraz pojawiło się ich kilka.
O poprawiającym się z roku na rok poziomie zdjęć zgłoszonych do konkursu mówi też Piotr Grygiel. Choć ilość nadsyłanych prac nie wzrosła, to coraz przyjemniej te fotografie się ogląda.
Nie mniej pozytywnie o ocenianych materiałach wypowiada się Marzanna Zielińska, która oceniała materiały telewizyjne. – W tym roku były one dużo mniej przypadkowe. Nawet zastanawialiśmy się czy każdy autor nie powinien wysyłać po 3 prace, by łatwiej było dokonywać wyboru. Bycie jurorem staje się ogromną przyjemnością. Dużo przyjemniej się pracuje, gdy ma się dylematy – dodaje.
Grzegorz Kopacz oceniał strony internetowe. – Jeszcze niedawno wielu wydawców gazet lokalnych zastanawiało się jaki powinien być ich portal, co powinni w nim zamieszczać, by nie stracić czytelników na papierze – zauważa. – I doszli do wniosku, że powinien spełniać te same cechy, co ich papierowa gazeta: być aktualny, ciekawy, angażujący i łatwo dostępny. Tylko tyle i aż tyle.
Prasa lokalna jej wzloty i upadki
Święto świętem – gala obrazuje także to, co dzieje się na rynku prasy lokalnej. Jedne tytuły trzymają się dobrze, niewiele nowych powstaje, a zdarza się, że są takie, które znikają. Kategorie wywiad i inne gatunki publicystyczne wygrała Honorata Rajca z Tygodnika Regionalnego Konkrety.
– Niestety, wywiad ukazał się w gazecie, która nie doczekała 45 urodzin. Dwukrotnie ja reaktywowaliśmy, ale jak widać, nawet na stypie pojawiają się też optymistyczne akcenty – skwitowała laureatka odbierając statuetkę i czek na 5 tys. zł.
Co można powiedzieć o sytuacji w jakiej znajduje się prasa lokalna na przykładzie konkursu Local Press? Pewnie lepiej piszemy, coraz bardziej rozumiemy multimedia i na swoje portalach udostępniamy materiały telewizyjne. Słuchając jurorów – możemy powiedzieć, że dotarło do wszystkich, że najważniejszy jest czytelnik i dobre dziennikarskie śledztwo warte jest wszystkich pieniędzy straconych w wyniku wycofania reklam przez obrażonych przedsiębiorców. Tym bardziej nie zależy nam na przychylności władzy i pieniądzach z wykupywanych przez nią wkładek informacyjnych.
Piszemy dla ludzi i o ludziach – dobry reportaż to doskonała lektura na sobotni wieczór .-Wszak piszemy w tygodnikach, więc musimy pamiętać o tych, którzy oprócz ślizgania się po newsach szukają w gazecie czegoś jeszcze.
Angażujemy się już nie w polityczne zagrywki z samorządami, ale akcje społeczne, które mogą służyć naszym czytelnikom. Piszemy o odważnych ludziach i promujemy dobre zachowania.
A jeśli tak – to naprawdę mamy co świętować.