Media. Od współodczuwania do nienawiści

Empatia miesza się z agresją. Zdanie wypowiedziane przez prof. Vetulaniego nie daje mi spokoju. Jak daleko nam od współodczuwania do nienawiści?
Tym mieszającym się uczuciom, podświadomie czy nie, sami ulegamy.
Dwie emocje, które są bardzo istotne – empatia i agresja. Pierwszą uznajemy za coś dobrego, drugą jako złą. Tymczasem to jest bardzo pomieszane. Często mówimy, że tak bardzo współczujemy ofierze, że chcielibyśmy jak najbardziej dopiec krzywdzicielowi. Cały nasz system prawnym polega na odwecie. Przeradza się w szukanie kozła ofiarnego – przekonuje prof. Jerzy Vetulani.
Rozumiesz ofiarę, żal ci pokrzywdzonego?
To oczywiste. Tyle, że natychmiast pojawia się pytanie: a co sądzisz o sprawcy? Tak jak bardzo współczujesz tak bardzo zaczynasz nienawidzić. Durnego komornika, który chłopa puszcza z torbami konfiskując ciągnik. Pracownika socjalnego, który nie zareagował w porę i doszło do tragedii. Innego za to, że nadgorliwy i zabrał dzieci z domu gdzie jest patologia, ale nie taka znowu straszna. Urzędnika, który czegoś nie dopatrzył i biednemu krzywda się stała.
A w tym wszystkim dziennikarz, który ze stoickim spokojem po raz kolejny zadaje sakramentalne pytanie: czy tej tragedii można było uniknąć? O tym, że to parszywe pytanie pisałem już na blogu (zajrzyj tu).
Dyskusja, podczas której wypowiedział się profesor Vetulani odbyła się podczas Wypominków Tischnerowskich w Łopusznej. „Polska, czyli co nas zamyka w mentalnym celibacie” – to jej tytuł, a odnosiła się głównie istniejących w Polsce podziałów. I to na wielu, różnych płaszczyznach. Ze szczególnym uwzględnieniem polityki. Brał w niej udział też Janusz Majcherek i o. Paweł Gużyński, a prowadził Witold Bereś. Szerszą relacją przygotowuję właśnie dla Tygodnika Podhalańskiego.
Od współodczuwania do nienawiści – budując podziały
Choć o mediach było niewiele, mi akurat one wciąż przychodziły na myśl. Już choćby zgoda wszystkich uczestników na to, że społeczne podziały nie są niczym nowym. Jeszcze większe panują tak w Stanach Zjednoczonych jak w Hiszpanii czy Turcji. Czy jesteśmy inni, czy może uwierzyliśmy w powtarzaną wkoło tezę o wyjątkowym, polskim piekiełku? Teza powtarzana jak mantra w każdej telewizji została uznana za prawdę jedyną.
Może nawet nam to pasuje, bo mając wrodzoną i głęboką empatię zaczynamy sobie samym współczuć tym bardziej nienawidząc tych drugich, którzy są sprawcami podziału?
A jak wiadomo – podziały są potrzebne politykom, którzy muszą łudzić, że w odróżniku od opozycji (koalicji) oni są lepsi. Nie mogą bez nich żyć też dziennikarze, którzy przekonując o swej bezstronności łatwo wskazują paluchem winnego. Tego złego. Paradoksalnie, zdaniem Janusza Majcherka skutecznym narzędziem w tym przypadku okazuje się… moralność.
Kategorie moralne służą do łupania przeciwnika po głowie. Jeśli mamy podział, to próbujemy go realizować i pokazać, że ten który od nas się różni jest nie tylko inny, ale i gorszy. To zły człowiek! To przekładanie kategorii moralnych do dziedzin, które w ogóle do tego nie pasują. Co ma moralność do polityki? Podziały moralne powinny być od polityki odsunięte! To, że ktoś jest liberałem, a ktoś konserwatystą nie oznacza, że jest zły! – zauważa Janusz Majcherek
Mieć coś do powiedzenia
To już nie tylko przypadłość tabloidów, że pokazują palcem, co jest (powinno być) dobre, a co złe. Kto ma rację, kto nie. Kto jest dobry, kto zły. W budowę czarno – białego świata wydają się włączać niemal wszystkie media coraz częściej otwarcie sympatyzując z tą czy ową partią.
Może to naiwność, ale marzy mi się sytuacja, gdy na widok polityka w telewizyjnym studiu pierwsza myśl, która przejdzie przez głowę widzą nie streści się do zdania:- po co tego buca zaprosili? Ale raczej: – co on ma do powiedzenia? Mimo, że się z nim nie zgadza. Utopia?