Dziennikarski Warsztat 19. Dostęp do informacji publicznej

Dostęp do informacji publicznej hasło – straszak dla urzędników i wytrych dla dziennikarzy szukających ratunku. W praktyce bywa jednak różnie.
Ten numer warto zapamiętać, bo w dziennikarskiej praktyce często będziesz się na niego powoływać. Art. 61.1 Konstytucji – jakikolwiek, by nie mieć do niej stosunek – reguluje wyraźnie dostęp do informacji publicznej.
„Obywatel ma prawo do do uzyskiwania informacji o działalności organów władzy publicznej oraz osób pełniących funkcje publiczne. Prawo to obejmuje również uzyskiwanie informacji o działalności organów samorządu gospodarczego i zawodowego, a także innych osób oraz jednostek organizacyjnych w zakresie, w jakim wykonują one zadania władzy publicznej i gospodarują mieniem komunalnym lub majątkiem Skarbu Państwa”
To moja, prywatna sprawa panie redaktorze
To dość uciążliwy dla urzędników zapis, który zawsze starali się go rozumieć po swojemu. A to, że mamy tajemnicę, albo prawo do ochrony prywatności. Na to ostatnie przed laty zgodnie i masowo powoływali się niemal wszyscy burmistrzowie, wójtowie i prezydenci miast pytani przez dziennikarzy o wysokość ich zarobków.
Im bardziej się migali od odpowiedzi tym bardziej dziennikarze naciskali, a temat dochodów włodarzy stał się hitem w każdej, najmniejszej nawet gazecie lokalnej. I jak Polska długa i szeroka ustawiało się słupki wykresów ilustrujące który wójt zarabia więcej, a który mniej. W sukurs przyszedł obowiązek podawania do publicznej wiadomości oświadczeń majątkowych.
Dziś każdy może zajrzeć do rocznego zeznania nie tylko burmistrza, ale i każdego radnego. I dziennikarze też zaglądają wymyślając coraz to nowe zestawienia. Bo czytelnik równie mocno co miłosnymi podbojami gwiazdy serialu, jest zainteresowany o ile wzbogacił się sąsiad, który dzięki jego głosowi został radnym.
A ochrona prywatności? Znaczną jej część, każdy kto chciał został politykiem, przehandlował w zamian za pełniony mandat. Można powiedzieć, że wchodząc w politykę i odbierając pierwszą dietę – dobrowolnie sprzedał swą prywatność. Nikt, nikogo nie zmusza, by został radnym! A jeśli już nim został i dostaje pieniądze z naszych podatków – jako ci, którzy go utrzymują mamy prawo wiedzieć jakie jest jego honorarium.
Przeczytaj też: Wizerunek – ochrona i prawne dylematy
Jednak dostęp do informacji publicznej gwarantuje znacznie szerszy wachlarz danych, które nam się należą jak psu buda. Ustawa wymienia cały szereg instytucji, które są zobowiązane do udzielania informacji każdemu, nie tylko dziennikarzowi.
Są tu między innymi organy władzy publicznej, samorządy gospodarcze i zawodowe, podmioty reprezentujące Skarb Państwa, organizacje związkowe i oczywiście partie polityczne. Co ciekawe obowiązek udzielania informacji mają nawet jednoosobowe firmy.
Dostęp do informacji publicznej – wysoki sądzie
Trudno sobie wyobrazić pracę dziennikarza bez dostępu do informacji publicznej z prokuratury czy sądu. Nikt nie wyrzuci cię z sali rozpraw jeśli sąd nie utajni jej przebiegu. Zawsze masz prawo wejść i notować.
Choć nie zawsze będzie to po myśli prowadzącego. Wchodząc na rozprawę w sądzie w Suchej Beskidzkiej – od razu wzbudziłem zainteresowanie pani w todze. Nic dziwnego – obok oskarżonego byłem jedynym gościem na sali. Pani Wysoki Sąd zapytała kogo reprezentuję, a gdy usłyszała, że prasę – poprosiła o legitymację dziennikarską. Wreszcie stwierdziła, że dokument jest nieważny, bo aktualnej pieczątki brakuje. Chyba czekała, bym sobie poszedł, ale przyznałem, że skoro legitymacja nieważna to jestem tu w charakterze zwykłego widza. I zostałem.
Problemem podczas niemal każdej rozprawy jest możliwość robienia zdjęć czy nagrywania przebiegu rozprawy. Nie wolno tego robić jeśli nie ma zgody sądu. Najlepiej więc zapytać o to przed rozpoczęciem rozprawy, a nawet dzień wcześniej złożyć pisemną prośbę w sekretariacie. Nie daje to gwarancji sukcesu i każdorazowo zależy od widzimisię przewodniczącego składu. Jednak jeśli zgody nie ma – zakaz nie obejmuje już sądowego korytarza. Trzeba pamiętać, że konieczne jest zasłonięcie twarzy uniemożliwiające rozpoznanie osób, które się na to nie godzą.
Warto przypomnieć, że o ile sąd nie zezwolił na upublicznienie danych oskarżonego – są one chronione. Nie wolno więc nie tylko publikować wizerunku, ale także nazwiska i danych umożliwiających rozpoznanie. To samo dotyczy także świadków!
Dostęp do informacji publicznej panie prokuratorze
Nieco problemów może dostarczyć dostęp do danych toczących się śledztw. Zasadniczo dostęp do akt prokuratorskich jest objęty tajemnicą, ale „inne osoby” , a więc także dziennikarze za zgodą prokuratora mogą czytać akta śledztwa. Reguluje to art. 156 par. 1.
– Oficjalne dopuszczenie dziennikarza do akt śledztwa (w trybie art. 156 par. 1.k.p.k) będzie raczej zupełną rzadkością. Regułą natomiast powinno być udostępnienie dziennikarzowi akt prawomocnie umorzonego postępowania. Takie akta są bowiem informacją publiczną i podlegają udostępnieniu na zasadach określonych w ustawie o dostępie do informacji publicznej. Jeśli zatem prokurator umorzy śledztwo (lub odmówi jego wszczęcia), to dziennikarz ma prawo domagać się dostępu do tych akt. Jeśli zostanie się zbytym przez prokuratora to warto jednak walczyć – zgodnie z uprawnieniami, które daje ustawa o dostępie do informacji publicznej – Robert Socha „Piórem i paragrafem. Praktyczny przewodnik dla dziennikarzy„.
Formalności zadość czyli wniosek o dostęp do informacji publicznej
Wszystko wydaje się jasne i oczywiste do momentu, gdy urzędnik odmówi dostępu do danych zasłaniając się jakąś tajemniczą tajemnicą. Będzie to np. tajemnica handlowa, gdy zapytać o to ile kosztował miasto występ gwiazdy na organizowanej przez samorząd imprezie.
W takiej sytuacji nie wolno się poddawać. Wypełnienie prostego formularza nie powinno stanowić trudności więc warto skorzystać ze standardowego nagłówka:
WNIOSEK O UDOSTĘPNIENIE INFORMACJI PUBLICZNEJ
Na podstawie art. 2 ust. 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej z dnia 6 września 2001 r.
(Dz. U. Nr 112, poz. 1198) zwracam się z prośbą o udostępnienie informacji w następującym
zakresie:
I wypisujemy w uzasadnieniu co nam leży na sercu. Powinno zadziałać.
Jeśli jednak straszak nie zadziała, można zażądać uzasadnienia takiego stanowiska lub zwrócić się z żądaniem wydania odmownej decyzji administracyjnej. W ostateczności pozostaje jeszcze droga sądowa. Choć praktyka bywa różna to ustawowy zapis jest bardzo surowy dla tych, którzy lubią tajemnice:
„Kto wbrew ciążącemu obowiązkowi, nie udostępnia informacji publicznej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku” – stanowi Art. 23 ustawy o dostępie do informacji publicznej”.
Photo credit: Foter.com