Tygodnik Powszechny rezygnuje z komentarzy

rezygnuje z komentarzy

Kolejny portal rezygnuje z komentarzy. Serwis Tygodnika Powszechnego poszedł za przykładem Onetu. Czy taki pomysł przyjmie się w mediach lokalnych?

Ciekawe jest jednak wyjaśnienie, jakie na łamach najnowszego “Press” podsuwa Michał Kuźmiński. Szef serwisu tygodnikpowszechny.pl przyznaje, że nowa odsłona witryny już nie da możliwości zamieszczania komentarzy pod tekstem nawet zarejestrowanym użytkownikom. Dlaczego?

-Przeanalizowaliśmy ponad 33 tysiące komentarzy i okazało się, że 50 procent z nich napisało 12 użytkowników. Autorów 12 tysięcy było raptem sześcioro. W efekcie ci, którzy chcieliby od czasu do czasu rzeczywiście wyrazić opinię na jakiś temat, mogą rezygnować, bo czują się wyparci przez tę wąską grupę.

W zamian czytelnicy będą zachęcani, by wysyłać listy do redakcji. Inni będą mogli korzystać też z możliwości dyskusji w specjalnych grupach tematycznych Tygodnika na Facebooku.

Czytaj też: Facebook dla opornych – dziennikarzy i nie tylko

Komentarz jako wyróżnik wartości

Samobójstwo? Strzał w stopę? Kto w tych czasach rezygnuje z komentarzy! Jeszcze niedawno tego typu decyzja mogłaby spotkać się z jedynie taką reakcją. Przecież od dawna panuje pogląd, że komentarze napędzają ruch na stronie. Prędzej możnaby pytać czy dziennikarze mogą i powinni się włączać w wymianę poglądów czy pozostawiać to tylko czytelnikom. Ale rezygnowanie z komentarzy wydawało się kuriozalnym pomysłem.

To nic, że lejący się niekiedy szerokim strumieniem hejt odstraszał nie tylko od komentowania, ale w ogóle od wchodzenia na dany portal. Redakcje wolały przewagę nad konkurencją odmierzać ilością komentarzy.

-Mało? Coś kiepsko działacie – dręczyli dziennikarzy wydawcy.

Jeszcze niedawno wolność słowa odmieniało się za każdym razem gdy próbowano uzasadnić swobodę komentowania. Prym wodziły ogólnopolskie otwarte portale informacyjne jak pozostawiający niegdyś pełną swobodę Onet. Do czasu. Przed rokiem stopniowo zaczął wyłączać możliwość komentowania. Zauważyliście, że już nie ma komentarzy?

Nie ma? I co z tego? Jakoś Onet sobie radzi i nie słychać, by groziło mu zamknięcie.

Kto jeszcze rezygnuje z komentarzy?

A może mają rację ci w redakcjach Onetu i Tygodnika Powszechnego, którzy doszli do wniosku, że nie ma co dokarmiać kolejnych hejterów? Może dość mieli pytań i zarzutów, że piszą głupoty po tym jak ktoś zanurzył się w lekturę komentarzy? Wiele osób wciąż nie odróżnia jednego od drugiego i chętnie podaje, że przeczytał to na stronie. Czyli takie rzeczy pisali dziennikarze.

Z pewnością wiele racji jest w tłumaczeniu, że kiepskie komentarze obniżają wartość samego serwisu. Czytelnicy skupiający się na hejcie mogą uznawać, że równie kiepskie są same komentowane teksty. Czy jednak nie byłaby to droga w ślepy zaułek szczególnie jeśli chodzi o portale lokalne?

Niekwestionowana wartość komentowania

Komentarze to także źródło informacji także dla dziennikarzy. Pisałem o tym także w cyklu Dziennikarski Warsztat: Dziennikarskie źródła.

Bardzo często okazuje się, że ktoś coś dopowie, zasugeruje, doda kolejny wątek do danego tematu. O ile dla ogólnopolskiego portalu będzie to często jedynie anonimowy głos to dla lokalsa to głos sąsiada z ulicy. Tego nie można przecenić. Podobnie jak sprzężenia zwrotnego – wystarczy zrobić błąd, literówkę czy zastosować niewłaściwą konstrukcję tekstu, by był odzew. Często to złośliwe, a dla dziennikarza dołujące, ale jednak pozwala na szybką reakcję i poprawę.

Pozostaje więc pytanie czy w dobie walki z hejtem i dobrze mającymi się trollami pierwszą ofiarą będą komentarze?

W ostatecznym rozrachunku zysków i strat wciąż wydaje się, że byłaby to raczej porażka niż korzyść. Konieczna będzie jednak praca nad kształtowaniem komentatorów, by trzymali się reguł. I uczenie czytających, by potrafili odróżnić czyjąś indywidualną wypowiedź i opinię od dziennikarskiej informacji. A tego powinno się uczyć już w szkołach od najmłodszych klas.

Obraz Welcome to all and thank you for your visit ! ツ z Pixabay

Author : Józef Figura

Dziennikarz Tygodnika Podhalańskiego i trener, właściciel firmy szkoleniowej Warsztat Medialny. Prowadzi warsztaty dla dziennikarzy, pracowników mediów, ale także zajęcia dla studentów oraz uczniów. Właściciel sklepu internetowego ze sprzętem przydatnymi w dziennikarstwie i nie tylko.