Jeden procent człowieczeństwa

Ten niewielki odpis, grosz wrzucony do puszki, wysłany SMS to nie jałmużna, ale szansa, że kiedyś łatwiej będzie mi umierać. O ten 1%.
Przecież ngo działają na rzecz ogromnej rzeszy ludzi potrzebujących i pomagają na tysiące problemów, z którymi nie poradziliby sobie sami. Nie można liczyć na służbę zdrowia, opiekę społeczną, państwo, samorząd. Nie rozwiążą każdej sprawy. Nie znajdą pieniędzy na wszystko. I to nie jest światowy ewenement – także w krajach rozwiniętych stowarzyszenie i fundacji działają na ogromną skalę i niosą ogromną pomoc. Chyba w każdej dziedzinie ludzkiego życia. Od pomocy chorym, działalność charytatywną przez edukację po kulturę i sztukę.Dobro nie jest medialne. Jako dziennikarze mamy z tym problem. Jak pisać, zaciekawić czytelnika, by chciał sięgnąć po taką informację. Bo częściej szuka on sensacji, wypadków, dramatów. I możemy sobie opowiadać o misji i potrzebie kształcenia gustów. Prawda okazuje się brutalna – gazeta nieciekawa nie ma szans na rynku. Niestety, idąc tym tokiem myślenia – informacje na temat kwest i działalności organizacji pozarządowych największy oddźwięk wzbudzają wówczas, gdy dochodzi do odosobnionych przypadków oszustw, malwersacji czy choćby napadu na wolontariusza.
Głośniej jest o nich teraz, bo przed świętami ludzie są bardziej skłonni dzielić się z innymi. Potrwa to, gdy będziemy rozliczać się z podatków. 1%, to niewielka kwota, ale potrafi zdziałać bardzo wiele.
Wczoraj, przypadkiem trafiłem na blog Villemo – świat poezji Joanny Jankowskiej. Zaintrygował mnie najnowszy wpis, niepoświęcony wierszom, ale – jak sama to określa – żebraniu. Nie kryje ona, że jest chora na mukowiscydozę. Jest dorosła. I wyjątkowa – w tym roku kończy 42 lata. Jak zauważa, jest to polski „rekord”. Statystyczna średnie życia w tej chorobie jest dwukrotnie niższa. Ale pisze o czym innym. O czasie jednego procenta:
– Zaczyna się dla nas okres żebrania. Żebrania o 1%. Tak, tak, żebrania. Bo jak to inaczej nazwać? Jest nam głupio, jest nam wstyd, że po raz kolejny prosimy znajomych i nieznajomych o ten 1%. Że inaczej nie da się rady, że co miesiąc – dwa wydatek rzędu 1000 zł na podstawowe leki to jednak spory wydatek. A jak się psuje sprzęt, człowiek złapie infekcję albo po prostu pokończą mu się wszystkie leki, akurat przed świętami, i jeszcze pralka zepsuje, to się okazuje, że trzeba mieć leżącą gotówkę ze 2-3 tysiące. Nie każdy ma. Więc ten 1% ratuje nam życie, dosłownie.
Czytam i się buntuję! Jaki wstyd? Jaka żebranina? Ten niewielki odpis, wdowi grosz wrzucony do puszki, wysłany charytatywny SMS to nie jałmużna, ale szansa. By móc stać się ciut lepszym. Choć o ten 1%. To nadzieja na to, że rano będę mógł spojrzeć w swoją twarz z mniejszym wyrzutem. Choć o 1%. To wiara, że tym jednym gestem zmienię świat na lepszy. Choćby o 1%. To przekonanie, że kiedyś łatwiej będzie mi umierać. O ten 1%.
Joanno, nie czuj się zażenowana. Pozwól nam na lepsze zdanie o sobie samych. Choć o 1%