AAA pracę dam w pensjonacie

AAA pracę dam

Pokochaliśmy Ukraińców, Rosjan i Białorusinów. Miłością z rozsądku, wyrachowaną. W oczekiwaniu odpowiedzi na ogłoszenie:  aaa pracę dam.

Jak pisaliśmy w Tygodniku Podhalańskim do listopada urząd pracy w Zakopanem wydał 760 zgód na pracę dla obcokrajowców, głównie Ukraińców. W 2015 r. było ich 320. Z kolei nowotarski urząd pracy wydał 1163 oświadczeń o powierzeniu pracy cudzoziemcowi oraz 303 informacje o możliwości zabezpieczenia potrzeb kadrowych. Pierwsze pozwala na pracę w Polsce przez pół roku, drugie – 3 lata.

AAA Ukrainiec szuka pracy

Oznacza to, że w obu powiatach 2226 cudzoziemców podjęło pracę, której Polacy albo nie chcieli, albo sami nie mieli wymaganych uprawnień i fachowej wiedzy.

I to ostatnie zdanie jest tu najważniejsze. Siedząc w redakcji czasem zwracam uwagę na przychodzących zamieścić drobne ogłoszenie. O ile jeszcze nie tak dawno szturmowali nas ci, którzy pracy za wszelką cenę szukali, to teraz są to głównie pracodawcy, którzy się dobijają o pracowników. Do najprostszych prac, których miejscowi tknąć się nie chcą. Bo nieatrakcyjna, albo słabo płatna. Wydawałoby się – nic trudnego, wystarczy podnieść stawki, by chętni się pojawili. Tylko jak to zrobić, gdy koniunktura jest średnia, a konkurencja choćby w turystyce ogromna? Więc przychodzą, dyktują: prace dam…

Siłą rzeczy pracodawcy pokochali Ukraińców, którzy szturmują urzędy pracy i agencje pośrednictwa. Jest ich przeszło dziewięćdziesiąt procent spośród wszystkich obcokrajowców. Zdecydowanie mniej jest Rosja i Białorusinów. Liczba blisko 2 tysięcy legalnych pracowników na dwa powiaty robi wrażenie. Ilu działa w szarej strefie? Trudno policzyć.

Pewnie wielu górali przeżywa teraz swoiste deja vu – tyle, że w odwróconej roli. Zwykle to my, Polacy, snuliśmy się po pośredniakach Europy, by dostać jakąkolwiek robotę. Często niepasującą do aspiracji i słabo wynagradzaną. Ale po przeliczeniu waluty mogliśmy stawiać domy i żyć godnie po powrocie do kraju.

Na szczęście nie widać, by na Podhalu pojawiały się jakieś konflikty z “ruskimi”. Jest za to inna obawa. To strach pracodawców, że fala ze wschodu szybko przeleje się na zachód, gdzie zarobki większe, a i warunki często lepsze. Prawo rynku.

AAA pracę dam… każdemu

Ukraińców, Rosjan i Białorusinów na Podhalu pokochaliśmy już po raz drugi. Pierwsze uczucie – też przez pryzmat pieniądza – przyszło kilkanaście lat temu. Wówczas Zakopane i okolice stały się nagle modnym miejscem do spędzania świątecznych ferii. Ci najbogatsi wyjeżdżali w Alpy, mniej bogaci wybierali Tatry. Od Sylwestra do Trzech Króli czyli prawosławnego Bożego Narodzenia  na Krupówkach częściej można było usłyszeć język zza wschodniej granicy niż polski.

Szybko się okazało, że goście ze słowiańską duszą są bardziej kontaktowi, a do tego nie przeliczają tak dokładnie wydawanych pieniędzy jak Niemcy czy Anglicy. O sowity napiwek nie było trudno. Szybko więc w restauracyjnym menu zawitała  cyrylica, a w ogłoszeniach dla kelnerów i obsługi hoteli pojawił się podstawowy wymóg – znajomości języka rosyjskiego.

W Tygodniku Podhalańskim każdy noworoczny numer na pierwszej stronie zaczynał się życzeniami świątecznymi pisanymi  po rosyjsku, ukraińsku i białorusku. Nieodzowna była też relacja z mszy św. w obrządku wschodnim.

Góralom pozwoliło to spojrzeć na “ruskich” zupełnie innym okiem. Choć po cichu kpili sobie na widok ociekających złotem krasawic, ale czekali na nie z  tęsknotą i witali z otwartymi ramionami.

Aż przyszła aneksja Krymu, wojna na Ukrainie i turystów ze wschodu zostało już niewielu.

Te, Ruski jak, kurwa, jedziesz

Inwazja turystów ze wschodu przyczyniła się znacznie do spadku  ksenofobii. Zawsze, gdy poznajemy obcych powoli się do nich przekonujemy. Ale czy po tym, jak przekonaliśmy się do bogatych Ukraińców, Rosjan i Białorusinów  szukających tu rozrywki, równie łatwo zaakceptujemy tych mniej zamożnych, którzy przyjechali szukać pracy? Jestem przekonany, że tak.

Choć wciąż przypomina mi się historia Andrzeja, który jechał przez Klikuszową samochodem pożyczonym od znajomej Ukrainki. Nie musiał długo czekać, by zatrzymał go patrol policji. Widząc obcą rejestrację policjant zaczął mówić do kierowcy per  “ty” w bezczelny sposób traktując go z góry. W odpowiedzi rodowity góral za kółkiem opieprzył gliniarza czystą i soczystą gwarą nie bez domieszki łaciny. Zamiast mandatu usłyszał krótkie i pokorne: przepraszam. Myślę, że to też nauczka, która pozostanie w pamięci policjanta.

Author : Józef Figura

Dziennikarz Tygodnika Podhalańskiego i trener, właściciel firmy szkoleniowej Warsztat Medialny. Prowadzi warsztaty dla dziennikarzy, pracowników mediów, ale także zajęcia dla studentów oraz uczniów. Właściciel sklepu internetowego ze sprzętem przydatnymi w dziennikarstwie i nie tylko.